A propos zdjęcia, granatowo mi na łbie, aaa-aaa *gwizdu* Może nie widać za bardzo, ale brązowy już nie jestem.
A teraz coś z życia z wyżej przedstawionego idioty.
Niedziela- dzień pod znakiem rodziny (osiemnastkowo), którą najchętniej bym omiłaj. Babsko, które potrafi być tak elegancko chamskie, że to mała bania, dziw, że to coś jest moją ciocią... No ale jak to się mówi, najlepiej z rodziną wychodzi się na zdjęciach, bo jakbym miał wyjść z ciocią, to chyba na Marsa musiałbym ją zaprowadzić, by ludzkość miała o jednego cwaniaka w rodzinie mniej :D
Poniedziałek- znowu picie, tym razem u babci, na imieninach *gwizdu* i farbowanie włosów. Teraz nawet nie podchodzę pod żadną kategorię intelektualną, bo ani to blond, czyli głupek, ani to brunet, niby ten mądrzejszy... czyli wychodzi, że coś po środku, udający mądrego granatowiec :D
Wtorek- uf, jak ten czas leci ;D Wizyta u dentysty po... a kto by to liczył ile czasu, szczęśliwi czasu nie liczą, tak samo jak dziur w zębach :D Miałem tylko 8 robioną, ogólnie, zdrowy, NEXT.
Środa- moje imieniny, małe załączniki= muszę coś z tego od razu wydać. No to siup, 4h łażenia po sklepach, największa atrakcja, przejść się obok Mariusza Wlazłego ze 4 razy. Do tego, wróciłem z zakupów z wielką pustką w łapach, przynajmniej nic nie ubyło.
A reszta, to i tak was to ch.. obchodzi, ale przynajmniej biedak sobie popisze do własnego ja :D