Pomimo zmęczenia i bólu policzka nie mogłam zasnąc. Leżałam na materacu myśląc o tym co się wydarzyło. Zastanawiałam się dlaczego to spotkało właśnie mnie. Dlaczego Dominic mi nie pomaga , dlaczego nikt nie pomaga. Na szyi wciąz miałam jego medalik. Nosiłam go od małego, od czasu jego wypadku. To była jedna z niewielu pamiątek jaka mi po nim pozostała. Brat w dzień wypadku jakby przeczuwał, że stanie się coś złego i podarował mi go. Od tej pory ani razu go nie zdjęłam. Zasisnęłam go w ręce powtarzając pod nosem.
- Dominic pomóż mi prosze Cię. Uratuj mnie !
Błagałam go w myślach. Miałam nadzieję, że moje prośby zostaną wysłuchane. Czułam jak żołądek mi burczy i domaga się jedzenia. Domyślałam się, że jeżeli dobrze pójdzie to jedzenie zobaczę dopiero rano. Postanowiłam iść spać aby jakoś nie myśleć o tym wszystkim. Starając się zasnąc pod nosem nuciłam sobie kołysankę którą w dzieciństwie śpiewała mi i Dominicowi babcia. Po chwili nie zważając na niewygodne warunki spałam jak dziecko. Tej nocy nie śnił mi się koszmar jak poprzednio. Widziałam tylko szczęsliwą rodzinę o dziwo moją. Była tam mama , był tata , Dominic oraz ja. Śmialiśmy się, goniliśmy się. Rodzice okazywali sobie czułości . Byli wyluzowami i uśmiechnięci . Kiedy ja ostatnio ich takich widziałam ? Chyba jako mała dziewczynka podczas rodzinnych pikników. W pewnej chwili w moim śnie goniąc brata on nagle zniknął. Biegałam wołając go jednak on jakby zapadł się pod ziemię. Obudziłam się krzycząc .
- Dominic ! Dominic !
Byłam zlana potem. Miałam przyspieszony oddech. Starałam się uspokoić wmawiając sobie , że to był tylko sen. Koszmarny sen. Kiedy mój oddech ustabilizował się do szopy wszedł Kris. Dzis miał na sobie szorty kolory khaki i czarny t-shirt. Nic nowego. Jednak jego oczy były podkrążone i smutne. Jakby bardzo się czymś martwił i przez to nie spał przez kilka nocy.
- Przyniosłem jedzenie. Brad mówił , że nic na wieczór nie jadłaś więc przemyciłem trochę więcej niż powinieniem.
Położył na stole talerz na którym znajdowało się kilka kromek chleba a obok tego po dwa plasterki szynki i sera. Rzuciłam się zgłodniała na jedzenie. Zjadłam do najmiejszego okruszka popijając to wszystko wodą którą także mi przyniósł. Nie podziekowałam mu jednak bo w końcu to oni mnie więzili i przetrzymywali. Kris usiadł na materacu bardzo blisko mnie. W ciemności jednak dostrzegł mój krwawiązy policzek. Z kieszeni wyjął latarkę świecąc nią po mojej twarzy.
- Lexi co ci się stało ?
- Twój brat mnie uderzył. Ale nie ważne. Celuj w drugi policzek.
Przechyliłam głowę w jego stronę jednak on tylko dotknął rany opuszkiem palca. Przeszedł mnie dreszcz. Dlaczego jego dotyk nadal tak na mnie działa skoro go nienawidze ? To była kolejna myśl jaka kołotała mi się po głowie.
- Nigdy ! Nie potrafie.
Westchnął. Patrzył na mnie. Zabijał mnie spojrzeniem.
jutro dalszy ciag ;d