nawet nie sądziłam że to może być takie trudne...
dziś odwiozłam mojego skarba do warszawy przyjedzie dopiero w piątek
spędziliśmy ze soba pół dnia ale świadomość że nie zobaczymy sie wieczorem sprawiła że już wracajac samochodem zaczełam płakać...
siedziałam z przodu w okularach kochania patrzyłam sie w boczne lusterko zeby tata nie widzial i sluchalam piosenek,ale kazda z nich miała związek z nim...
gdybym przeczytala to u kogos innego pomyslalabym se : histeryczka albo coś
ale jak sie kogoś ma na codzień po kilka godzin,dzieli sie z nim wszystkie swoje smutki i radosci,ten ktos jest moją miłością i przyjacielem w jednym to jak tu nie przezywac ze cały tydzien bede musiała czekac?nikomu nie bede umiała opowiedziec tak jak jemu z nikim nie bede tak sie smiac i na nikogo nie bede sie tak zloscic...
po powrocie z warszawy próbowałam robic wszystko żeby czymś sie zająć ale Jego brak wszedzie da sie zauwazyc...patrzac na pierscionki u moich rąk,naszyjniki,nawet jedzac posilek z rodzicami i bratem bo koło mnie zawsze siedział i jadł z nami codziennie...siedzac na kanapie przy tv,w pokoju patrzac na moje kubusie puchatki,różowy zeszyt ,pluszową małpke i ściane pełną naszych fotografi...nawet po kąpieli i uzyciu wszystkich płynów,szamponów,odżywek,balsamów i oliwek poczułam sie dziwnie suszac włosy bo już mi nie powiesz że ładnie pachne i że lubisz moją skóre...
jedyna rzecza ktora pozwoli mi nie smucic sie i na dobre mi wyjdzie to chyba tylko WOS!!
mówiłam że ostatnio sentymentalna jestem,ale taka miłość zdarza sie raz na milion...