Nie pisałam wczoraj ani przedwczoraj. Przepraszam. Ale wrócił mój brat, najpierw w ogóle nie miałam dostępu do komputera, a już miałam to siedział ze mną w pokoju, nie chciałam żeby widział mojego bloga.
Znowu jestem bardziej chora, doszedł ból głowy, znowu mam katar, wszystko mnie boli.
Ten tydzień był dla mnie bardzo męczący. 6 sprawdzianów i konkurs. Ale opłacało się uczyć, ze wszystkich sprawdzianów dostałam 5. Konkurs spieprzyłam. Miałam szanse by nie pisać egzaminu z matematyki, ale spieprzyłam to w jeden dzień.
Mam tak jakby dłuższy weekend. Mam rekolekcje, więc do środy mam spokój.
A z dietą idzie mi dość dobrze, może szału nie ma, ale źle też nie jest. Postanowiłam jeść całe obiady, przynajmniej na czas choroby. Czuję się słabo nawet bez odchudzania, dlatego jem. Mama znowu zrobiła ciasto, zjadłam kawałek wczoraj i dzisiaj też zjem, ale od dawna nie mam wielkich wyrzutów sumienia z tego powodu.
Bilans
kanapka
ziamniaki, buraczki, smażone jajko, malutka pałka od kurczaka
(będzie edit)
Dzisiaj zapraszam Was na mojego bloga. Dopiero założonego.
Podróż tysiąca mil zaczyna się od pierwszego kroku