W naszym związku nie zawsze świeciło słońce. Bywały chwile, w których utonął by nawet Titanic. Ulewy, trzęsienia ziemi, huragany to w naszym związku szara codzienność. Ale jak zawsze po najgorszej burzy wschodzi słońce, a wraz z nim tęcza. Piękna, kolorowa wstęga, którą maszerowaliśmy przez niebo zwiedzając piękne chmury, błękit i złociste promienie słońca. To były dni, których zapomnieć nie można. Schodząc z nieba na ziemię napotykaliśmy zawsze zroszoną łąki zieleń i kwiaty. A wówczas, jak dwa kolorowe motyle ścigaliśmy się nie tylko z sobą lecz także z wiatrem. Kiedy jeden motyl drugiego doganiał nastawał czas przytulania. Spleceni w miłosnym uścisku choć przez chwilę, cieszyliśmy się sobą, czułością i wzajemną bliskością. Przytulałam się do twego ciała i marzyłam, by czas stanął w miejscu, by ta chwila wiecznie trwała. Dotykałam cię, całowałam i pieściłam wykorzystując każdą sekundę słońca, która mym marzeniem była. Niestety po tych chwilach rozkoszy nastawał czas o wiele gorszy. Znów burze, pioruny i grzmoty, a wszystko to z mojej głupoty.:(:(:(