No więc już takie maleństwo nie jest,jak widać;)
Wszystko w jak najlepszym porządku,całe szczęście bo bałam się wizyty (z resztą jak zawsze) !!
Ja w końcu też powoli "wracam do siebie",jeśli można to tak ująć.
Powoli wszystko zaczynam widzieć bardziej w kolorowych barwach,być może zaangażowanie w to wszystko jakie ma mój mąż mi w tym pomaga;)
Śmieszy mnie zazdrość niektórych "koleżanek",które mają już dzieci i wmawiają mi że jak tylko dziecko się urodzi to tatuś przestanie się nim interesować... tak jakbym nie znała swojego męża...Jesteśmy razem prawie 7 lat,za nami wiele wzlotów i upadków (jak u każdego), mimo wszysto wiem,że zawsze mogę na niego liczyć i że będzie wspaniałym ojcem. Tak więc drogie panie widziały gały co brały;)
Czekammm z niecierpliwością na kolejny termin,czekam na święta... Jeszcze trochę!:)