Eh, siedze tutaj i tak sobie mysle dzisiaj. O wszystkim, o niczym. Tak wiecie, ogolnie. Snuje sie po domu od niedzieli, wielkie plany w ogole na weekend byly, ale nic nie wyszlo. Moze i by wyszlo, ale ja zrezygnowalam, a raczej 'zwialam'. Sama nie wiem czy mi sie chcialo. Nie, poprawka. Wlasnie ja raczej nie chcialam, i nie mialam ochoty patrzec na ten caly kabaret, bo jakos mi nie do smiechu. W innej sytuacji z checia bym poszla.
Jutro do szkoly, no elo, cztery dni wolnego, a juz mi do glowy odbilo. Zrobilam do polowy zadanie domowe z informatyki, bo sobie przypomnialam, ze jest dopiero na czwartek, a francuski to tak sobie mi poszedl, niestety francuski na jutro. Nie moja wina, ze nie rozumiem, chociaz w sumie moglam sie troszke bardziej przylozyc.
Siedze wlasnie sobie, popijam waniliowe 'kapucino', slucham myslovitz, i gadam z James'em. Przed chwilka dodalam zdjecia na portal, i wlasnie dostalam 'love' od Ross'a. Nie wiem dlaczego, ale chyba z przyzwyczajenia weszlam na tamten profil, obadalam co nowego. Jak jakis szpieg. A podobno mnie to wszystko juz nie dotyczy........ prawda?
Znowu dziś chciałam odmienić świat
Ale z tego i tak nie wyszło nic