Miłość& Miłość jest czymś dziwnym. Odczuciem, którego nie sposób objąć jednym rozumem. Do tego potrzeba dwóch osób. Ale często jest tak, że nie ma dwóch. Że jest tylko jedna. Więc opiszę ją z perspektywy jednej, samotnej osoby, która kochała. Cholera. Ale to słowo jest wzniosłe, co nie? A przecież według naukowców to tylko reakcja chemiczna zachodząca gdzieś w naszym organizmie na skutek przyjęcia drogą oddechową czy przez skórę jakichś cząsteczek, które nazywają feromonami. Dobra, dobra. Kończę gadać od rzeczy.
Miłość jest czymś na kształt tasiemca, owsika, kleszcza, wrzodu, czy jakiegoś innego pasożytniczego paskudztwa, które osadza się w albo na człowieku. Na początku próbuję sobie rozegrać to tak, żeby żyć z człekokształtnym w symbiozie, ale potem to za cholerę nie idzie z nim wytrzymać. Zaczyna boleć, swędzieć, gryźć i wszystko na raz. A istota ludzka usiłuje z tym żyć. Próbuje go wyrwać, wyciągnąć czy wypruć z siebie, aczkolwiek w większości przypadków nic z tego nie wychodzi. I wtedy zaczyna się katorga.
Musisz z tym żyć. Zaczynasz gdybać i uświadamiać sobie, że Kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym. Zaczynasz myśleć, że więcej się nie zakochasz. Że to tylko strata czasu i energii.
A potem wszystko się powtarza. Bo to niezależne od woli człowieka.
potrzebuję nowych zdjęć !
Kocham Cię. <3