Pan na zdjęciu, obiecał mi, że się ze mną ożeni, jeśli żaden inny nie
zabierze mnie mu do tańca z przed nosa, jak to zadeklarował po dziewiątym
kwałku kiedy to plecy wysiadły mi od ciągłego ptzygarbienia.
Ale za tak wspaniałego partnera, mogłabym nawet dostać garba, bo czy on nie
jest słodki? A co my za numery odstawialiśmy z balonami i ciastem
to nawet babcia z dziadkiem razem wzięci o tym nie wiedzą.
Patrząc na to zdjęcie z nostalgią wzdycham do tamtych momentów.
Kurczę - naprawdę było fajnie.
***
Wracając do tu i teraz. Edward już jest. - Cieszę się i płaczę na zmianę.
(w sensie metaforycznym). Obaliłam dzisiaj z Mecką porządny kubek melisy
z aromatem gruszkowym i odfochałam ją co do Joe.
Wieczór równa się - cud miód i orzeszki. xD Natchnienie - lubię je mieć.
***
Roxett nie będzie miała operacji! I to nie jest tak, że się nie cieszyłam
w szkole - po prostu wszystkie swoje radości i smutki kryją
się tam w serduchu - nie umiem opowiadać o tym co czuję tak po postu
- wybacz mi Słońce. Naprawdę się cieszę.
Sama nie wiem co się dzieje... to takie irytujące i głupie...
A książka i tak zamówiłam, na Mikołajki.
Wszystkiego najlepszego Pati z okazji mikołaej,
oby czytała się dobrze.
Zwariowałam na twoim punkcie, tak całkiem przypadkowo
i moralnie nagannie. Przyjdź i wybij mi siebie z głowy.
Wtedy zasnę spokojna o swoje myśli, bo będę wiedziała, że już
więcej razy mi się nie przyśnisz.