Dziś od samego rana, nosiło mnie z kąta w kąt. Łaziłam bez sensu szukając czegokolwiek co dałoby się uwiecznić na aparaie. Było zbyt gorąco by wychylić się na zewnątrz. Upał palił w kark, a krople rosy szybko wyparowały. Jednak by uniknąć pracy w domu chwyciłam czerwoną smycz, psa, waveboard, słuchawki i aparat. Wyruszyłam na spacer ! Początkowo nic ciekawego, ale zachaczyłam o pobliski lasek. Łażąc po okolicy natknęłam się na kilka pokrytych mchem kości, grzyby, oraz kwiaty. Światło było códownie zielone, a mrówki okropnie gryzące. Nie udało mi się zrobić wielu zdjęć, ale lepsze coś niż nic.