jak to się dzieje,że przyjazn, przyjazn ktora trwała tyle lat nie moze trwac na wieki? dlaczego? nie rozumiem.. co z tego,że ludzie się zmieniają z zewnątrz, zmieniają towarzystwo, czy miejsce zamieszkania? w głębi serca nadal są tymi samymi osobami i nadal mają pamięc, pamiec, ktora przetrwa na wieki.. te wszystkie chwile, odpały, picie, tanczenie, smianie sie, wyglupianie, wspólne smutanie, płaczenie, słuchanie muzyki, te długie rozmowy.. czy to wszystko na marne? można nie miec ze soba kontaktu na codzien, mozna nie pisac ze soba codziennie na facebooku, czy gadu-gadu, mozna nie spotykac sie na codzien i nie plotkowac .. ale czy warto się kłucic? klucic sie z oboba ktora kiedys byla jak rodzina? ktora byla wazna i zawsze sluzyla dobra rada? zawsze byla obok i pomogla w trudnych chwilach,sytuacjach? nie lepiej zostac w zgodzie? kiedyś nadejdzie taki dzien, w ktorym ta osoba bedzie potrzebna, bedzie potrzebna by przetrwac, kiedy znajdziesz sie w dolku, pomoze mi sie odbic od dna i przetrwac, czy nie mam racji? czy te lata dzieciece wspolnie spedzone nie daly wam nic do myslenia? po prostu, brak mi słów.. mam nadzieje,że wszystko sie naprawi i nadal bedzie tak jak kiedys, albo najlepiej: nie bedzie klutni, bo teraz zadne z nich nie jest szczesliwe.
pozdrawiam.