Było trochę tak jak ostatnio. A przynajmniej zaczęło się tak jak ostatnio. Różnica w doborze kafelek w toalecie. No i ta moja samotność, która w pewnym momencie zaczęła mnie przerażać. Co jeśli jednak stracę zmysły całkiem ? Co jeśli mi brzuch wybuchnie, a wszystkie wnętrzności w raz z całym syfem który od dawna zalegał w środku, co jeśli po prostu wysypią się na zimną podłogę? Będę leżeć tak i śmierdzieć trupem pomiędzy jedną ścianą, a drugą i nikt i nic i nikogo. Nikogo nie będzie więcej.
Klęczałam z głową w kiblu, skomląc jak zbity pies, plując dookoła gorzką żółcią. Dlaczego? Dlaczego to musi tak strasznie boleć? Może to zamieszkały we mnie potwór jest właśnie zły i wierzga nogami w każdą możliwą stronę, uderzając w ścianki mojego brzucha, wykręcając mi jelita i drapiąc żołądek. Może wyrządziłam ostatnio zbyt mało zła, może poczuł się przez to zaniedbany i za wszelką cenę usiłował mi przypomnieć, że wciąż jeszcze jest istniejącą częścią mnie.Leżałam na białych kafelkach mojej prywatnej łazienki, kręcąc się na boki, skulona jęczałam z bólu coraz głośniej. Łzy zakleiły mi oczy.
Kiedy je otworzyłam, siedziałam na drewnianym krzesełku w gabinecie lekarskim. Gabinet ten był brudny i przerażający. Milsze już nawet wyobrażało mi się piekło.
- Pani ma dwie wielkie żółte plamy na oczach- mówi lekarz, kolega mojej mamy. - Chyba się pani pobiła z własną wątrobą i teraz ma pani dwa piękne zżółciałe lima- śmieje się gorzko, a później robi się zupełnie poważny i równie poważnym tonem głosu, z twarzą jak kamień dodaje:
- No nie wygląda to dobrze...nie wygląda...
Oboje zastygamy w milczeniu. Po chwili uśmiecha się do mnie, chcąc rozluźnić atmosferę rzuca mi mały komplement.
- Prawdę mówiąc wygląda to na swój sposób uroczo. Przypomina pani trochę małego szczeniaka z łatkami na oczach. No, proszę już się nie smucić! Trochę uśmiechu i naprawdę ma pani szansę wciąż być jeszcze ładną!
Zastanawiam się nad odpowiedzią. Chyba najwłaściwiej w tej sytuacji byłoby zaszczekać wesoło, pomerdać głupkowato ogonem, którego nie mam, więc siedzę tylko tak dalej na tym obdrapanym, brązowym krześle i czekam na ostateczny werdykt.
Nagle ten sam lekarz przybiera postać nieco zmienioną, jego ciało porastają włosy. Gęste, ciemne kłaki. Już to gdzieś widziałam- myślę sobie, bezskutecznie próbuję przypomnieć sobie nazwę tej choroby. Później dodaję sama do siebie- No pięknie. Będzie mnie leczył chory lekarz.
Siedzę w tym gabinecie, który coraz bardziej przypomina mi obskórną jaskinię z zamieszkałym w środku pół człowiekiem pół wilkołakiem. Siedzę zgarbiona wciąż na tym samym obdrapanym, brązowym krześle, podczas gdy on w milczeniu ogląda zdjęcia moich wnętrzności. Przykłada je do okna, cmoka ustami i burczy coś do siebie.
- Czy pani wysypka jest bardzo dokuczliwa?
Zastanawiam się jaka znów wysypka i w tym samym momencie dostrzegam na dłoniach liczne strupy z wylewającą się miejscami żółtą ropą. Nagle całe ciało zaczyna mnie przeraźliwie swędzieć, więc wiercę się na krześle, próbując ulżyć sobie chociaż trochę drapaniem.
Nie robi to na nim żadnego wrażenia. Twarz ma nadal tak samo skamieniałą. Nie okazuje mi żadnego współczucia, budzi wręcz poczucie winy, że może zjawiłam się jak nieproszony gość, że może przeszkodziłam w jakże ważnej przerwie na kawę i papierosa.
Może dlatego właśnie go odpalił, usiadł wygodnie w swoim fotelu, kładąc przed sobą brudną popielniczkę, pełną wypalonych już papierosów. Nie zapytał, czy mi to nie będzie przeszkadzało, wsadził po prostu papierosa do ust i najzwyklejszą w świecie zapalniczką odpalił go. Chwilę po tym, podsunął mi paczkę czerwonych Marlboro i uśmiechając się nieznośnie, westchnął.
- Cóż nam więcej pozostało młoda damo? Cóż więcej zostało na tym marnym świecie prócz tych papierosów ?- śmiało, częstuj się, bo jeśli mam być szczery to obawiam się, że tobie młoda damo pozostało już tylko to.
Milcząc wyciągnęłam jednego z paczki . Siedzieliśmy przez chwilę w tym cichym zamyśleniu, a później on- mój lekarz- wilkołak rzucił mi pod nos zdjęcia moich wnętrzności, a zaraz po tym niewielki stos zapisanych kartek. Stos nakreślonych tajemnic mojej przyszłości.