Często wchodzę tutaj, ale nie mam pojęcia, co napisać...
Dzisiaj mnie tknęło, więc coś tu wyklikam....
Więc tak...
Z moją Mamą jest już lepiej. Pewnie z tydzień poleży w szpitalu, ale przynajmniej operacja jest już za nią. Jeszcze kilka zabiegów i już będzie w domu.
Cały czas mnie gnębiło to, co się z Nią działo...dziękuję takim osobom jak moja- już od dzisiaj- 18'letnia Kasieńka, która mnie wspierała;*;*
Ogólnie to mam mętlik w głowie... Dlaczego miłość może, aż tak namieszać człowiekowi w głowie?
Rzekomo Nie wchodzi się to tej samej rzeki dwa razy, ale też Stara miłość nie rdzewieje, tak?
Niby ON się stara, ale czy wystarczająco? Znaczy się, nie chodzi mi o to, że ma robić nie wiadomo co, ale przydałoby się trochę większe zaangażowanie w to by do siebie wrócić. Nie twierdzę tego, że to ma być tylko z jego str., ale nie chce się później tym wszystkim rozczarować. Wiem, że sama mu też namieszałam tym "tak, nie, nie wiem".., ale czemu się tu dziwić. Ech.. Ciężko mi z tym... a wystarczyłby mi, chociaż jeden mały znak, że mogłoby się to udać... ;(
No i cóż... Trzeba jakoś dalej funkcjonować...
Ważne, że inne sprawy idą trochę lepiej ;)
Cya :*