Poranek..jak to poranek nikt go nie lubi,
bo Noc jest krótka a dzień coś za długi
A ja jak zawsze spóźniony..aż szkoda mówić
znowu coś k...... musiałem zgubić
Ale minęły czasy złości i niezadowolenia
skończyły sie czasy nudnego milczenia
Bo może nie uwierzycie
Być może ..nie znam was w sumie
Nie wiem co waszym kieruje rozumem
A ja znalazłem wreszcie lekarstwo na nielubiane poranki
Teraz o świcie mógłbym puszczać mydlane bańki
Z uwagi na jedną kochaną istotę..moją królewnę
Już z rana nawet nie ziewnę
Bo jak tylko otwieram oczy zaspane, sklejone
Przytulam moją kochaną żonę
I tak leżymy , cieszymy serce i duszę
az do momentu gdy wychodzić muszę
I to bardzo mocno zdążyłem to polubić
ale i tak zawsze coś muszę k ...zgubić.