Ósme piętro, balkon, okno
Tam na dole bardzo mokro
Wiatr kolysze wszystkie drzewa
Gdzieś nad morzem pisknie mewa.
I znów cicho w dół spoglądam
Dnia lepszego wciąż wyglądam
Co dzień siedzę w swym pokoju
I nie daje mi spokoju...
Myśl o oknie, które czeka
Na ucieczkę, skok człowieka
Skoczę, chwilę leciec będę
Na odwagę się zdobędę?
Może lepiej wpaśc pod pociąg?
Może w oko wbic korkociąg?
Może podciąc sobie gardło?
Może opaśc bez tchu na dno?
Może podciąc sobie żyły?
Może jest ktoś tu tak miły
I zastąpi mnie w myśleniu -
Samobójstwa popełnieniu.
Nienawidzę codzienności,
Zbliżającej się starości,
Użalania się i jęku,
Po co ta żyletka w ręku?
Romantyczna jest historia
W której kuli trajektoria
Cios wymierza w moja głowę
Krew... Upadam na podłogę.