wakacje, kurwa.
tak, moją najlepszą rozrywką było wtedy przerabianie Torresa w fotosklepie, tak, ja wiem że to genialny plan.
czy ktoś mi może wytłumaczyć jak ten wszechświat działa? tak ze szczegółami, żeby mi się pytania wyczerpały zanim ten ktoś dojdzie do połowy swej opowieści. żebym nie musiała już kurwa więcej myśleć i cały ten bezsens przyjęła jako oczywisty fakt naukowy. żebym sie już kurwa nie męczyła ze swoim własnym mózgiem, bo ja już nie mam pojęcia czy to ze mną jest aż tak źle, czy to reszta świata uwzięła się na moją i tak już lekko przetrąconą psychikę. i nie wiem kto kogo ma bardziej dosyć, ja świata, czy świat mnie. bo ja kurwa powoli nie wyrabiam na zakrętach. i jakoś się przestałam tak dziwić że ludzie w tej pojebanej szkole bez przerwy się bawią w kamikadze. bo to kurwa jest bez sensu wszystko, więc właściwie to niewiadomo po cholere ja to pisze, jak i tak cały ten nienawidzący mnie wszechświat ma to w dupie. daleko. właściwie to pewnie tak daleko, że aż trafiłam do żołądka, gdzie zostałam rzucona na pożarcie morderczych enzymów wszechświata, które to tak bezlitośnie właśnie w tej chwili wypalają mi mózg. zajebane skórwysyństwo, yf ju ask mi. powinnam pewnie pójść do samochodówki, to bym się tak kurwa nie stresowała 24/7. a teraz to zamknę się w sobie i tyle kurwa będzie z dnia dziecka i udawania normalnej. koniec kurwa, tyle.
a tych ludzi to chyba już do reszty pojebało, mówią mi po imieniu, kurwa ja pierdole. wyglądam jakbym lubiła swoje imie?
kurwa kurwa kurwa.