Dwa lata temu pamiętam potykanie się na Krupówkach podczas powrotu do domu o 5 nad radem do nie-wiadomo-czyjego domu.
Dwa lata temu powiedziałabym, że ten dom pachnie nadzieją, alkoholem, poezją, palonym węglem, śmieciami, zgniłymi liściami cholera wie skąd.
Dwa lata temu słyszałam kilkanaście języków i muzykę o 6 rano. Parę dni temu słyszałam wezwania do podpisania umowy wyłączności.
Dwa late temu piłam tanią wódkę i (nie)rozmawiałam (ewentualnie o sensie istnienia).
Parę dni temu piłam przyzwoicie drogi alkohol i nie potrafię, nie spotkać przypadkowego człowieka, który tak bardzo pragnie mnie przekonać o tym, że jednak są dobrzy ludzie.
Nie wracam do domu o 3:33 tylko dlatego, że mogę, że nic i nikt mi nie zabrania i nie chodzi nawet o budzik dzwoniący o 7:36. Nie zapowiadał wycieczki na koniec świata a raczej do miejsca miłości. Wystarczy mi sama świadomość, że mogę pójśc spać o 21:30, jeśli mam na to ochotę.
Powietrze, którym oddycham pachnie mi przygodą a ale nie pachnie tęsknotą.
Znamy się już za dobrze na to, żebyś była w stanie mnie oszukać ale ja już chyba nie mogę być oszukiwana.
Dalej kocham Cię o 2:39. Po prostu teraz robię to trochę rzadziej i z nieco bardziej bezpiecznej odległości...ale wszyscy wiemy, że nigdy nie będziemy sobie pisane.
"Wrogowie naszych wrogów, są naszymi przyjaciółmi"