Wstała rano, spojrzała w okno.
-No taak znowu deszcz-pomyślała
-Nie, nie dzisiaj deszcze nie wygra z moimi marzeniami. O nie !
Mimo iż jej rodzice jeszcze spali wzięła klucze, bilety autobusowe i pojechała pirwszym autobusem do Michelina.
Rzeczywiście pogoda nie była najlepsza. Padało i to nawet mocno. Przyjechała, przebrała się i poszła
na jazdę. Jak zwykle probem z wybieraniem konia. Ale w końcu przydzielono jej Siódemkę. Wyczyściła to dotąd
nieznane jej zwierze i zaprowadziła na hale. Baa. Właściwie miała problemy z doprowadzeniem jej na halę.
Bała się przejść przez kałużę. Wreszcie ominełyśmy ją. Wsiadła. Zwykła jazda Stęp, kłus. Problemy z łokćami
i tego czasu sztywna jazda. Rozstępowanie i do boksu. (Ponieważ wtedy jeszcze nie galopowała) Następnego dnia
sytuacja powtórzyła się. Znowu deszcz i znowu Siódemka.
Jakoś ciągle mi się przypominają te jazdy i te chwile...ciągle wspomnienia i wspomnienia. pff. : (
Niedługo już do stajni przyjadę. Napewno. Jak kostka przestanie boleć.