Sick...

Co ja to mialam nie zrobić.

Myślałam, że mi przejdzie, ale jest gorzej.

Nie mogę mówić, pić, jeść.

Z zupą i kromką chleba męczyłam się pół godziny.

Mam zwolnienie do wtorku za tydzień.

Postaram się zacząć pracę pisać, bo bibliografię muszę oddać za miesiąc.

Wszystko odkładam na ostatnią chwilę.

Wszystko.

Mam nadzieję, że po weekendzie będzie znacznie lepiej.

Chcę schudnąć choć 5kg do maja...

Poza tym doktorka mnie zważyła i było 56kg.

Rozmawiałyśmy o otyłości - tak, poszłam z bólem gardła, a rozmawialam o spaślakach.

Powiedziała mi, że cieszy się, że jestem świadome tego, że powinnam prowadzić zdrowy tryb życia.

Podczas rozmowy odniosłam wraenie, że ona kiedyś też chorowała, bo ciągle się odchudza, zresztą powiedziala mi to, a nie jest też chuda...

No to taka dygresja była.

Kurcze chcialabym jeść, żeby mieć siłę na walkę z tą chorobą, bo czuję się fatalnie słabo.

Kruszyny nie chorujcie, bądźcie zdrowe. <3