Powoli zaczynam wierzyć coraz bardziej w swoje przekonania,że tak naprawdę ten świat nie instnieje,a my ludzie żyjemy w innej czasoprzestrzeni i nasz umysł cały czas jest sterowany żebyśmy nie mogli dociec prawdy, coraz częściej miewam deja vu... Sny nasilają się, budzę się zmęczona...
M okazał się być dla mnie zupełnie kimś innym,nigdy go nie znałam tak naprawdę i czuje się słaba...
Pisał do mojej znajomej czy jest w stanie być dyskretna, prawiąc jej komplementy i proponując spotkanie...
Jestem tej dziewczynie wdzięczna za szczerość,a z drugiej strony siedzę i rozmyślam co by było gdybym się o tym nigdy nie dowiedziała? Czy on nadal potrafiłby patrzeć mi prosto w oczy wyznając miłość?
Czy miłość u nas jeszcze w ogóle istnieje? Czy to już tylko przywiązanie?
Usunął z nią całą konwersację twierdząc że gdy otrzeźwiał po zażyciu tej substancji było mu wstyd i nie chciał tego dłużej ciągnąć.. ale ja wiem.. o 6:30 napisał do mnie cześć kochanie a o 7 wysłał do niej ponownie wiadomość...
Jestem przez niego zastraszana...
On poznał mnie na wylot, teraz chce to wykorzystać przeciwko mnie...
Całą tą sytuacją obwinia mnie,bo potajemnie spotkałam się pare razy ze znajomymi i on mi nie ufa tez i nie wie co ja tam robiłam twierdzi również, że jako kobieta powinnam mieć tylko koleżanki ,więc gdy staliśmy się parą nawet nigdy nie pozwalał spotykać mi się razem z kolegami choćby w jego towarzystwie gdy prosiłam... tak się tłumaczy... całą winą obarcza mnie..
Widzi tylko swoje cierpienie,mi nawet nigdy nie przeszło przez myśl żeby go zdradzić.. przez niego zaczęłam nienawidzić mężczyzn.. czuje niesmak,nie mam nawet siły na nowe znajomości,ani szukanie kogokolwiek..
Myślałam,że jest moim ukojeniem,gdy okazał się największą przykrością i zawodem dla mnie...
Bardzo mnie to boli. Alkohol nie pomaga,zaczęłam przez niego pić.
Ustaliliśmy już wczoraj,że zostaje u mnie na noc więc pytałam czy poinformował o tym rodziców żeby się nie martwili i potwierdził,a z rana zadzwonił do niego tata pytając co się z nim dzieje, odparł -śpię u kolegi,odłożył telefon i odkręcił się na drugi bok. Zaczelam płakać, płakałam gdzieś tak myśle z 2 godziny.
W oczach swoich rodziców zrobił ze mnie potwora przez co oni mnie teraz nienawidzą,bo wyrządziłam ich zdaniem jak przypuszczam mu krzywdę fizyczną,gdy oni nawet nie znają szczegółów całej sytuacji,widzą tylko jego ból fizyczny kiedy mnie dosłownie zabija ten psychiczny. Ale on powiedział,że nie przyzna się rodzicom co zrobił.. bo od slow do czynów daleka droga jego zdaniem ,bo przecież się nie spotkali tylko pisali... On się w ogóle tym nie przejmuje,dla niego to wszystko są błahostki....
Zaczęliśmy starać się nawet o dziecko,mam nadzieję ze nic z tego nie wyjdzie, nie chciałabym fundować sobie skrobanki..
To jeszcze dziecko, czuje ze on nie dorósł do dorosłego życia. Zamiast wziąć winę na barki doszukuje się winy we mnie...
W sumie to już przywykłam,że całe życie to u mnie pasmo porażek...
Nie lubię siedzieć w domu ani z niego wychodzić, nie lubię pracować, nie lubię się budzić, nie lubię być oszukiwana, nie lubię siebie,nie lubię kochać. Czy ja coś jeszcze w ogóle lubię? Postaram się od jutra zadbać ponownie o moją dietę,ale czuje jak bym się rozbiła na milion drobnych kawałków. Pomożesz mnie poskładać? ...
Nie czuje już nic...
Wiec pozwól mi usnąć błogo i nie miej tego za złe ...
Chcę odlecieć wolno jak ptak ...