Amakire, Reaper i Rhys widząc machlojki Leoxa postanowili ukrócić temu łeb. Ostatecznie to za sprawą lorda zginęli bracia mnicha i ostatecznie to jemu Rhys poprzysiągł sobie zemstę. Dowiedziawszy się, że sam lord będzie płynął statkiem na wyspę zaciągają się jako najemnicy na jeden z trzech wypływających statków. Dzięki pomocy bardki, która również z samej czystej ciekawości postanowiła towarzyszyć drużynie, najemnicy znaleźli się na tym samym statku co lord Leox.
Podróż statkiem była nadzwyczaj spokojna do momentu natrafienia na krakena, który zatopił dwa statki i przepłoszony przez drużynę uszkodził trzeci stateczek. Jakby nie było czyn wielce bohaterski i zasługujący na pieśni i ballady. Wszystko wydawałoby się jak piękna bajka, ale wcześniej kiedy każdy walczył o przetrwanie z morskim potworem drużyna nie była tak szlachetna jak to nie jeden bard to ująłby... Nikczemnie zaatakowali właściciela ostatniego statku - Leoxa. Nieukrywając - lord parszywie ginąc zranił śmiertelnie Czarodziejkę i wykończył z sił Mnicha. Jednakże dwójka owa doszła do zdrowia dzięki opiece Reaperka, która polegała na strzeżeniu przed Nexessy rannych- oraz magii wtajemniczeń bardki.
Po dopłynięciu na wyspę i wspinaczce po 1000 metrowych klifach podróżnikom ukazała się Nellassi.. Ledwo drużyna przekroczyła mury miasta, a już szło wyczuwali jakiego chłodnego charakteru jest władca miasta-państwa. Nie trzeba było wiele wypić piwska w karczmie "Kufel", aby się dowiedzieć, że Jik-Sama jest czysto - złym władcą, zupełnie jakby śmierć sprawowała władzę. Wiele natomiast drużyna musiała zapłacić Nexessy, aby uzyskać informację, że Leoxa... martwy już Leox, swoje źródło dochodów czerpał nie handlując z władcą, ale z chłopem na skraju miasta nieopodal wzgórz i jaskiń...
Wiele nie trzeba się domyślać jak to drużyna pędem ruszyła do samotnej chatki, marnego rolnika. Rhys widząc przeciwnika ruszył naprzód. Rolnik domyślając się, że Leoxa już nie ujrzy dobrał do dłoni sierp i ruszył ku obcemu w drzwiach. Jeden strzał.. krytyczna 20 lecz mnich nadal stał, mało tego nawet i oddał. Rolnik, miernota słaba, ledwo trzymając sierp zdecydował się na ostateczne cięcie, tak jak go ojciec uczył, a doświadczenie strzyżenia owiec podpowiadało, mnicha pod gardło ciąć należało... I tak też o to przyziemna istota uczyniła, mnicha naturalną 20 potraktowała... Widząc, chłopczyk wielkiej już wiary, że mnich leży we krwi cały, ruszył na czarodziejkę z sił już nie tak małych... Ale było za późno gdyż sztylet chłodny, wyciągany był już z żeber. Tak oto rolnika zabito, a mnicha ubito... Zart to oczywisty mnich na twarzy był znów barwisty