Serdecznie zapraszam na bloga Agaty, na którym znajdziecie ciekawe recenzje książek :)
http://reading-my-life.blogspot.com/
Stephenie Meyer - "Księżyc w nowiu"
Złamania proste zrastają się szybciej i bez komplikacji.
Choć było oczywiste, że nie jestem w stanie go dogonić, na drżących nogach ruszyłam za nim w głąb lasu. Nie zostawił za sobą żadnych śladów, a liście znieruchomiały po kilku sekundach, ja jednak uparcie szłam przed siebie. Nie myślałam o niczym innym prócz tego, że muszę go odnaleźć. Nie mogłam się zatrzymać-przyznałabym wtedy, że to koniec. Koniec miłości. Koniec mojego życia.
Zawsze trudno mi było uwierzyć w to, że kocha mnie ktoś taki jak ty.
Jednego tylko nie pojmuję - dlaczego twoja wiara w moją miłość była taka krucha? Jak mogłaś we mnie zwątpić? Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, po wszystkich moich zapewnieniach...
Jestem przy tobie.
Wzięłam głęboki wdech.
Tak tego powinnam była się uczepić.
Tak długo, jak był przy mnie, jak tulił mnie do siebie, byłam gotowa stawić czoło każdemu i wszystkiemu.
Wyprostowana, wyszłam naprzeciw losowi, z przeznaczonym mi mężczyzna u boku.
Wypowiedział swoją prośbą z taką ostrożnością,jakby spodziewał się z mojej strony gwałtownego wybuchu. - Przed całą operacją... wyjdź za mnie.
Co, jeśli Parys był przyjacielem Julii? Jej najlepszym przyjacielem? Jedyną osobą, której mogła zwierzyć się, jak bardzo cierpi po odejściu Romea? Co, jeśli nikt inny tak dobrze jej nie rozumiał, z nikim innym tak dobrze się nie czuła? Jeśli był współczujący i cierpliwy? Jeśli się nią zaopiekował? Co, jeśli Julia nie umiała wyobrazić bez niego dalszego życia? Jeśli w dodatku naprawdę ją kochał i zależało mu na jej szczęściu? Co, jeśli... i ona kochała Parysa? Nie tak jak Romea, to oczywiste, ale dość mocno, by także pragnąć go uszczęśliwić?
Przepraszam, że nazwałem cię hipokrytką.
- Przepraszam, że nazwałam cię mordercą.
Smutno było zdać sobie sprawę, że nie gra się już głównej roli kobiecej. Romans stulecia dobiegł końca.
Ale z nas para popaprańców - stwierdził. - Oboje od czasu do czasu się rozpadamy i nie możemy nic na to poradzić.
Moja pamięć była jak sito. Wzdrygałam się na myśl o tym, że pewnego dnia już nie przypomnę sobie koloru Jego oczu, chłodu Jego skóry, tembru Jego głosu. Nie wolno mi było tych cech wspominać, ale moim obowiązkiem było o nich pamiętać. Dlaczego? Ponieważ, aby dalej żyć, nie mogłam przestać wierzyć, że mój Towarzysz naprawdę istniał. Zbrojna w tę wiarę, byłam gotowa zmierzyć się z każdą odmianą cierpienia.
Chłopak sięgnął do papierowej torby leżącej nieopodal skrzynki na narzędzia i wyciągnął dwie puszki z jakimś gazowanym napojem. Otworzył dla mnie i dla siebie. Wznieśliśmy toast.
- Za bycie odpowiedzialnym - oświadczył uroczyście - dwa razy w tygodniu.
- Za bycie nieodpowiedzialnym w pozostałe dni - dodałam.
Uśmiechnął się szeroko i przytknął swoją puszkę do mojej.
Agata -