Mimo wszystko cz. 15
- Dzień dobry. Co poda... - dziewczyna zacina się, gdy mnie rozpoznaje. Jest niska. Jej blond włosy są krótkie i sterczą na wszystkie strony w słodkim nieładzie. Zgaduję, że taki był zamysł fryzjera. Wlepia we mnie parę przenikliwych, niebieskich oczu. Chwilę zajmuje mi przypomnienie sobie jej imienia. Corrine... Tak, to Corrine.
- Nie spodziewałaś się mnie tutaj - mówię do niej.
- Nie przypominam sobie żebyśmy byli na "ty" - syczy. - Co pan tutaj robi?
- Jest Audrey? - Pytam, nie owijając w bawełnę. Patrzy na mnie jak na psychopatę.
- Skąd pomysł, że tutaj pracuje? - odpowiada mi pytaniem.
- Bo pracuje. Nie pytaj skąd wiem po prostu ją zawołaj.
- Nie ma jej dzisiaj. I nie będzie jej w pracy przez najbliższy czas - mówi oschle - czego pan od niej chce? Czy Jayson, nie wyraził się wystarczająco jasno? Niech pan się od niej trzyma z daleka - jej stanowczy ton i pewność siebie każą mi przypuszczać, że ma mocną osobowość i lubi stawiać na swoim. Sposób w jaki na mnie patrzy zdradza, że jest gotowa chronić Audrey za wszelką cenę, nawet własnym kosztem. Podoba mi się to.
- Gówno mnie obchodzi co powiedział ten pieprzony lowelas - pochylam się ku niej, po czym kontynuuję - nie jestem niebezpieczny i nie mam złych zamiarów w stosunku do twojej przyjaciółki. Chcę tylko porozmawiać.
- Porozmawiać tak? - prycha - i dlatego pan ją śledził?
- Nie śledziłem jej na litość Boską! - unoszę się.
W porządku, może szedłem za nią, ale od razu śledziłem? Oni nie mogą o tym w ten sposób myśleć. Jeśli będą, nie uda mi się z nią spotkać, ponieważ ta banda szajbusów nigdy na to nie pozwoli.
- Więc co pan w takim razie robił?
- Już jej to wytłumaczyłem i z tego co pamiętam, była pani przy tym. Nie będę się powtarzał. - Zaczynam się mocno irytować.
- Jeśli Audrey się dowie, że pan jej szukał w pracy wkurzy się. Bardzo się wkurzy - ostrzega mnie.
- Nie musiałbym jej szukać w pracy gdybym wiedział gdzie mieszka.
- Nie dowie się pan - mówi z tryumfalnym uśmiechem na twarzy.
Wtedy do głowy przychodzi mi pewien pomysł.
- W takim razie nic tu po mnie - kwituję. Wstaję i ruszam w kierunku wyjścia. Dopiero, gdy jestem już na zewnątrz wyciągam komórkę i wybieram numer przyjaciela. Odbiera dopiero za drugim razem.
- Paul, jestem w pracy. Mów szybko o co chodzi, bo naprawdę nie mogę rozmawiać.
- Mam ogromną prośbę. Musisz coś dla mnie zrobić - mówię i uśmiecham się szeroko. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?
cdn.
Patrycja