Wrócę po Ciebie cz. 60
Wątpię, że się z tego wywinie. - uśmiecha się lekko. - Ale nie ważne, nie
mówmy o tym. - nagle łapie mnie za rękę. Spoglądam na jego twarz. Nie
umiem nic z niej wyczytać. O co mu chodzi? Mam ochotę zabrać dłoń i stąd wyjść, ale chłopak niespodziewanie mówi coś, czego się nie spodziewałam. - Zależy mi na tobie. Nie pozwolę na to, żebyś była smutna. Przywiązałem się do ciebie przez ten czas.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem. Myślę, że mogę nazwać się twoim przyjacielem, więc
będę robił wszystko, żebyś była szczęśliwa. - mówi i kolejny raz
obdarza mnie swoim uśmiechem. Patrzę na niego osłupiała i wybucham
śmiechem. Wstaję, zrzucam jego dłoń ze swojej i wychodzę. Chłopak wybiega za mną i pyta, o co chodzi.
- Powiem ci o co chodzi. Przez kilka miesięcy, gdzie nie poszłam, tam
byłeś ty. Zawsze rozmawialiśmy, śmialiśmy się i patrzyliśmy sobie w
oczy. Cały czas czułam dziwne ukłucie w brzuchu, ale olewałam to, bo
byłam z Tomkiem. Ale w końcu zrozumiałam, że to nie przypadek, tylko
zwyczajnie się w tobie zakochałam. Jak głupia sądziłam, że czujesz to samo. Dawałeś mi cholerną nadzieje, a teraz okazuje się, że chcesz zajebistej przyjaźni. Wiesz co? W dupe mnie pocałuj. - mówię i idę w drugą stronę. Jednak po chwili orientuję się, co powiedziałam. Wracam
i zauważam, że Bartek dalej stoi w tej samej pozycji. - Przepraszam. Nie
chcę cię obwiniać. To ja ubzdurałam sobie, że coś do mnie czujesz. To nie twoja wina. Muszę w końcu zrozumieć, że pozory mylą i że nie powinnam się tak we wszystko angażować. Wybacz, ale w takim wypadku musimy przestać się spotykać. - uśmiecham się smutno i ponownie
odchodzę. Ale tym razem nie zawracam.
cdn.
K.