SWOJE OPOWIADANIA MOŻECIE WYSYŁAĆ NA MAILA:
Wrócę po Ciebie cz. 37
- Był? - pytam ostrożnie, chociaż chyba można spodziewać się odpowiedzi.
- Spowodował wypadek po pijaku, kiedy miałem 17 lat. Zginął na miejscu, mama też. - napływają mi łzy do oczu, bo przypominam sobie o swoim ojcu. Siedzimy tak kilkanaście minut nic nie mówiąc. Zastanawiam się przez cały czas nad życiem. Jest zbyt krótkie i nieprzewidywalne. Nigdy
nie wiadomo, kiedy stanie nam na drodze śmierć.
- Co robicie? - słyszę nagle głos mojego chłopaka. Stoi w drzwiach
balkonowych i przygląda się nam. Wstaję, nie patrząc na Bartka i podchodzę do Tomka.
- Rozmawiamy sobie.
- Fajnie, ale koniec pogawędki. Co z moim prezentem? - pyta i przybliża się, żeby mnie pocałować.
- Tomek, przestań. Nie jesteśmy sami, a poza tym jesteś pijany. Połóż się spać.
- Przestań Skarbie. Wszystko ze mną ok, chodź lepiej ze mną się położyć. - znowu się przybliża i opiera mnie o balustradę. Całuje po szyi, a ja próbuję go odepchnąć. Strasznie mi głupio przy Bartku.
- Powiedziałam nie. - staje jak wryty i patrzy wściekły. Mam wrażenie, że zaraz mnie uderzy, ale na szczęście nie robi tego.
- To sobie zostań z tym frajerem. Wolisz jego ode mnie czy co? - unosi głos. Mam już tego dosyć, chcę wracać do domu.
- Ogarnij się. Ja wracam do domu. - chcę przejść przez drzwi, ale
zatrzymuje mnie i łapie mocno za rękę. Nagle Bartek wstaje i go ode mnie odpycha.
- Tomek, wystarczy. - wyprowadza go i zostaję sama na balkonie. Nie wiem,
co robić, dlatego zaczynam szukać brata. Jak na zawołanie, przychodzi do mnie Ania.
cdn.
K.