"Labirynt" cz. 6, zapraszam serdecznie :*
http://www.photoblog.pl/opowiadaniazsercemx3/173141781/labirynt-cz-6.html
Przyjadę po Ciebie cz. 3
-Cześć. Dzwonię z blabla- zaczęłam, a moja ręka od razu wylądowała wplątana we włosy. Nie lubiłam rozmawiać przez telefon nie znając rozmówcy.
-Hejka- odezwał się sympatyczny głos po drugiej stronie.
-W Internecie jest napisane, że w samochodzie zostało ci jeszcze jedno wolne miejsce. Chciałam się upewnić, czy to aktualne.
-Jasne, jasne. Wyruszam o piętnaste, pasuje ci?
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero dwunasta.
-Pewnie, że tak. Gdzie mam na ciebie czekać?
-Gdzie mieszkasz?- W mojej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka, ale chłopak kontynuował:- Jadę po jakąś parę studentów na Krzyki.
Odetchnęłam z ulgą.
-Mieszkam przy Świeradowskiej.
-Będę na ciebie czekał na pętli autobusowej za pięć piętnasta, potem pojedziemy po nich, ok?
-Jasne, dzięki.
Już chciałam się rozłączyć, kiedy usłyszałam jego głos.
-Poczekaj!- Przystawiłam znów aparat do ucha. Jak masz na imię?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Gabriela.
-Miło mi, Gabrielo. Jestem Aleksy. Do zobaczenia za niecałe trzy godziny.
Aleksy
Wpakowałem do ust spory kawałek jeszcze gorącej szarlotki, cały czas wpatrując się w czarny już ekran mojego telefonu. Przed chwilą odbyłem dziwną rozmowę z dziewczyną, która będzie mi towarzyszyła podczas jazdy do Warszawy. Gabriela. Gdyby nie to, że mam usta pełne rozpływającego się cista, wypowiedziałbym jej imię na głos. Po raz kolejny. Spodobało mi się jego brzmienie.
Może sama rozmowa nie była taka dziwna, ale głos dziewczyny. Jakby podgenerowany i trochę niecierpliwy. I chyba smutny.
Po za tym, najdziwniejsze było to, że na koniec chciałem jeszcze coś dodać. Koniecznie chciałem przedłużyć tę i tak od początku wymuszoną konwersację. Tylko po co? Sam nie wiedziałem. Po prostu. Chciałem coś powiedzieć, żeby ją chwilę dłużej zatrzymać przy telefonie.
-Miło mi, Gabrielo. Jestem Aleksy. Do zobaczenia za niecałe trzy godziny- powiedziałem na zakończenie i wydawało mi się, że usłyszałem jej ciche westchnięcie, po czym się rozłączyła.
Może mogłem jeszcze szybko dodać coś w stylu, że miło było ją usłyszeć.
Idiotyczne.
A może: fajnie, że spędzimy razem ten czas?
Jeszcze gorzej.
Dobrze, że nic więcej nie dodałem, bo mogłoby się okazać, że brzmię jak psychopata.
-Nad czym tak rozmyślasz?- Głos taty przerwał moje galopujące myśli.
Rozejrzałem się po kuchni, a kiedy mój wzrok padł na pytające spojrzenie taty, posłałem mu krzywy uśmiech.
-O tym, że mama pewnie mnie za to zabije.- Wskazałem głową na wydziobaną łyżeczką dziurę w cieście.
Tata wciągnął z sykiem powietrze do ust. Spojrzał na mnie jak na przestępcę.
-Nie baw się w Morgana Freemana, tato powiedziałem mu.
-Nie odgrywam tu Skazanych na Shawshank. Masz szczęście, że wyjeżdżasz. Mama zapomni od razu jak tylko znikniesz jej z oczu.
Przewróciłem oczami.
-Obyś miał rację.
-Pozdrów ode mnie Julkę.
cdn.
W.W.G