Zapraszam do poprzedniego wpisu- do nowej części mojego opowiadania :)
Można próbować ze wszystkich sił wyobrazić sobie czyjąś tragedię - utonięcie w lodowatej wodzie, życie w mieście podzielonym murem - ale to tak naprawdę nie bolało, dopóki nie dotyczyło ciebie.
Nie wiedziałam, że zakochany człowiek czuje coś takiego - jakby zamieniał się w światło.
Ten facet potrafiłby mnie sprowokować do uśmiechu nawet gdybym wisiała na szubienicy.
Patrzę w jego oczy nieznające smutku i drzwi w moim sercu otwierają się z hukiem. A gdy się całujemy, widzę, że po drugiej stronie tych drzwi jest niebo.
Na naszych wspólnych zdjęciach ona zawsze patrzy w obiektyw, a ja zawsze patrzę w nią.
Ale skoro jesteś kimś, kto wie, że w każdej chwili może się stać najgorsze, to czy nie jesteś jednocześnie kimś, kto wie, że w każdej chwili może się stać najlepsze?
Niebo jest wszędzie, zaczyna się u twoich stóp.
Czuję się naprawdę szczęśliwa. Muszę tylko odczarować swoje myślenie o szczęściu. Cały czas kojarzy mi się ono z zapachami z dzieciństwa, z miejscami... A przecież nie jest w nich zaklęte. Ono jest we mnie. Czasem o tym zapominam. Przecież to nieważne, gdzie się jest. Ważne, z kim się jest. A ja mam przy sobie ludzi, których kocham. To jest moje szczęście.
Nie wiedziałam, że to miłość. Potem poczułam jak mnie obejmujesz. Co miałam zrobić? Poddałam się.
Jak długo wytrzymasz brak kontaktu, zanim zupełnie zwariujesz?
Poczekam. Jeszcze mnie trochę poodtrącaj.
Jeśli patrzysz na mężczyznę i wiesz, że mógłby być ojcem twoich dzieci, to jest to ten właściwy mężczyzna, ale jeśli się wahasz, boisz i nie masz zaufania, lepiej go sobie daruj.
Nadeszły puste dni bez Twoich dłoni, samotne noce bez Twych ust.