http://www.youtube.com/watch?v=PJYbEh_pawk
CZĘŚĆ DRUGA
Przecież to tak nie wiele. Czy proszę, aż o tak wiele ? Powrócił widok jak siedzieli w objęciach a płomienie ognia jakby na złość układały się w fason sukienki, która miała na sobie. Oparłam rękę na kolanie i dalej wpatrywałam się w ogień. Nie za gorąco Ci tu przy tym ogniu ? Usłyszałam tylko ten miękki głos i odwróciłam głowę w lewo, gdzie tuż obok siadała czerwona koszulka. Nie, nie jest mi gorąco. Chłodna noc dzisiaj odparłam z lekka zarumieniona. - Oddałbym Ci swoją bluzę ale jak widzisz, Bozia pokarała mnie za zachowanie i zapomniałem jej zabrać ze sobą. zaśmiał się cicho i przysunął bliżej. I tak zaczęliśmy rozmawiać. Co prawda, robiliśmy to często ale tego wieczoru było coś jeszcze. Spadające gwiazdy i ciągła nadzieja, że to jedno życzenie właściwie moje największe marzenie ulegnie : spełnieniu. Siedzieliśmy na pojedynczych pieńkach, gdzie jeden ruch groził przewróceniem się albo na rozżarzone cegły albo na wyjątkowo brudny piasek. Gdyby tylko mógł sobie wyobrazić jak wiele bym dała aby takie noce jak ta mogły być codziennie pomyślałam, wpatrzona w jego zielonoszare oczy. I wtedy ktoś z tłumu stojącego po drugiej stronie ogniska podrzucił łupkę, a raczej rzucił ją z całej siły w ogień w taki sposób, że kawałki żaru odprysły w naszą stronę. Chcąc się odchylić spadliśmy z tych pieńków w największą kupkę piasku. Pierwsza reakcja ? śmiech. Dopiero później odczuliśmy jak bardzo bola nas od upadku plecy. Gdy się podnosił z ziemi, usłyszałam trzask. Nie przejął się nim jakoś nadzwyczajnie, podał mi rękę i ku mojemu zdziwieniu otrzepał mnie z ziemi. Nie no, skoro tak to ja w tej ziemi lądować mogę ciągle. Powiedziałam i razem zaczęliśmy się śmiać jeszcze bardziej. Po chwili sięgnął ręką do kieszeni i wyjął z niej połamany dowód. Podniósł go do góry i z pełną rezygnacją odrzekł, że to już drugi w tym roku. Podarował mi go. Powiedział, że mogę zatrzymać na pamiątkę tej nocy. Posłał ciepły uśmiech i objął proponując odejście od tego ogniska. Zgodziłam się, cóż innego mogłam zrobić. Usiedliśmy na oddalonej o kilka metrów altance i tam spędziliśmy dalszą część imprezy. Rozmawialiśmy sobie tak naprawdę o wszystkim i o niczym, ale przecież o to chodzi w życiu aby stworzyć coś z niczego. Wtuliłam swoją głowę w jego męskie ramiona i po prostu słuchałam jego opowiadań, żartów. Odpowiadałam na pytania. Nie liczyłam & hmm nadal nie liczę na nic. Wystarczyła sama obecność. Obecność, która jest antidotum na wszystko ,, - Kate! Chodź do domu, pomożesz mi przy kolacji. Dziewczyna odłożyła więc gazetę i pobiegła aby pomóc swojej mamie. wiesz mamo, przeczytałam dziś coś naprawdę niezwykłego. Wyszeptała krojąc pomidory co kochanie ? Coś co dało mi do zrozumienia, ze w życiu nigdy nie można się poddawać mamo. Uśmiechnęła się i dalej skupiła na powstającej sałatce.
KONIEC
Mgielka