http://www.youtube.com/watch?v=c5m24ao0U9o
20 maja
Przepraszam, że nie pisałam, jednak sytuacja z wymiotowaniem powtórzyła się... i to nie raz, lecz dwa. Mama się zdenerwowała i zabrała mnie do lekarza. Na jaw przez zupełny przypadek, przy badaniu wyszły moje blizny& nie było pogawędki, od razu skierowanie do psychologa. No i co ja takiego zrobiłam? Cięcie się to był tylko mój sposób na odreagowanie bólu, odreagowanie presji otoczenia, komentarzy rówieśników, bólu psychicznego& każdy ma inne metody- ani nie sięgnęłam po alkohol, ani po narkotyki, tylko po żyletkę. I czy przez to trzeba mnie karać? Zasłużyłam na to? Lepiej byłoby gdybym ledwo zaszła do mieszkania?
Nie rozumiem, już naprawdę nic z tego nie rozumiem.
Lekarka powiedziała, że skoro byłam w stanie samej się okaleczać, to mogłam być również w stanie sama wymuszać wymioty- tak, odkryła mnie, ale przecież się do tego nie przyznam.
Wczoraj i dzisiaj byłam u pani psycholog, przynajmniej ona jedna okazała się być w miarę w porządku. Powiedziała, że tak naprawdę blizny, czy też ból fizyczny nie zabiorą moich myśli, ani bólu psychicznego, że nie powinnam tego robić, lecz dumnie stawiać czoła przeciwstawnościom, bo nie wiem co jeszcze może mnie spotkać w życiu, a należy pamiętać, że zawsze może być gorzej. Owszem, miała rację, jednak to jest mój sposób na odreagowywanie i niezależnie od tego co kto będzie mi mówił, ja sama wiem co dla mnie jest dobre.
Od zwracania także mnie nie odwróci, to mi pomaga, ja chudnę- nieważne jest jak, lecz, że w ogóle.
Przepraszam, ale jestem wykończona... dobranoc!
cdn.
Julka.