Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 48
... Pojawiły się pewne komplikacje, samolot wracający z wysp zaginął. Na razie pobyt pasażerów pozostaje nieznany, służby robią wszystko by odnaleźć zaginione osoby. Na pokładzie był m.in. znany biznesnem świata mody - Maks Devere...
- Lena! - Babka dziewczyny wpadła zdenerwowana do kuchni. - Czytałaś gazetę?!
- Jeszcze nie... Dlaczego pytasz? - Spojrzała z irytacją na starszą kobietę.
Podstawiła jej pod nos artykuł na pierwszej stronie. Lena chłonęła słowo po słowie. Każda kolejna litera była dla niej jak kubeł zimnej wody.
- Ale jak to zaginął?! - wybuchła płaczem.
- Cśśśś, uspokój się. - seniorka mocno przytuliła rozdygotaną wnuczkę.
Trwały w tym uścisku przed długi czas. Lena po raz kolejny obwiniała siebie za wszystkie złośliwości i kaprysy losu. Wiedziała, że nic nie może zrobić, a jednak miała nikłą nadzieję, że jakoś pomoże.
Godzinę potem wnuczka Leandrów wsłuchiwała się w spokojny głos sekretarki Maksa.
- Wiemy tylko tyle, że była jakaś awaria. Samolot spadł albo wprost do morza albo w las. Przeczesują teren cały czas, proszę się póki co uspokoić. - Słodka prośba kobiety jeszcze bardziej zirytowała Lenę, ale tamta ciągnęła dalej nie zważając na wagę swoich słów. - Służby przestają już szukać, zwątpili. Może i tak będzie lepiej, a teraz muszę wracać do pracy. - Rozłączyła się.
- Co za bezczelna baba!
Podeszła szybko do okna, a po chwili już wystukiwała numer Karola. Tylko on mógł jej pomóc. Jeszcze tego samego dnia ustalili plan - sami rozpoczną poszukiwania. Jak postanowili, tak zrobili...
4 miesiące później
Śnieg padał za oknem, atmosfera świąt była wyczuwalna wszędzie. Lena siedziała opatulona grubym kocem, patrząc na bawiącego się z Karolem Antosia. Cudowny obrazek rodziny, ale brakowało jej jeszcze kogoś tutaj. Maksa.
On zawsze będzie obecny w jej sercu, tylko jego kocha. Fotograf był kimś znacznie więcej niż przyjacielem, ale nigdy nie zajmie miejsca Maksa.
- O czym tak dumasz? - babka Leny wsunęła jej w dłoń kubek z parującą kawą.
- O Maksie.
- Masz jeszcze nadzieję?
Kobieta w odpowiedzi pokręciła przeczącą głową, nie chcąc wdawać się w dalsze dyskusje wpatrzyła się znów w widok za oknem. Za kilka dni powitają nowy rok. Mogłoby się wydawać się, że wraz z Sylwestrem i postanowieniami nowroczynymi można zacząć życie od nowa. Jednak to nie było takie łatwe, szczególnie w przypadku Leny. Kobiety rozpaczliwie poszukującej ukochanego mężczyny, uznanego za zmarłego. Ona nadal wierzyła, że żyje, że czeka gdzieś na nią.
- Skarbie? - Karol ucałował zamyśloną kobietę w policzek.
Uśmiechnęła się do niego, ale jej oczy nadal pozostały nieobecne.
- O czym myślisz albo o kim? Mam nadzieję, że nie zadręczasz się wspomnieniami związanymi z Devere.
Nie odpowiedziała, wstała i podążyła w kierunku frontowych drzwi. Karol nie skończył jeszcze i widać było, że jest gotowy na wszystko, byleby tylko wydrzeć z pamięci ukochanej innego.
- Musisz o nim zapomnieć! - Boleśnie pociągnął ją za ramię, skrzywiła się. - Rozumiesz?!
- Puść mnie! - warknęła.
- Kochanie, jego już nie ma! On nigdy nie wróci!
- Wróci! - Jej twarz zalała się łzami. - Co ty możesz o tym wiedzieć?! Nigdy nikogo tak nie kochałeś! Nigdy za nikim tak nie tęskniłeś! Pozwól mi chociaż cieszyć się wspomnieniami!
- Nie! - pokręcił głową. - Zapomnisz o tym palancie, czy podoba ci się to czy nie!
Jego twarz była ściagnięta z gniewu. W oczach błyskały mu przeraźliwe ogniki. Lena bała się jego, bała się, że może stać się nieobliczalny.
- Wsiadaj! - Wepchnął ją do auta.