Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 35
Rano obudził się z potwornym bólem głowy, obok niego spała Miszka. Spojrzał na jej lekko zaokrąglną pupę i oblizał wargi. Musiał jednak powstrzymać swoje żądze, bo mógłby tylko zranić i Miszkę, i Lenę. Usiadł tyłem do śpiącej kobiety, sięgnął po komórkę. Kilka nieodebranych połączeń od właścicielki pensjonatu. Wybierając numer poczuł, że dłonie przyjaciółki opatają się wokół jego tali. Nie przerwał połączenia i pozwolił by kobieta palcami pieściła jego ciało.
- Słucham? - po drugiej stronie odezwał się zaspany głos Leny.
- Tu Maks, dzwonię bo Twoja babka wczoraj nie mogła się ze mną skontaktować, a może ty wiesz o co chodziło? - tak mocno ścisnął aparat, że jego kostki pobielały.
- Nie, poczekaj zaraz ją zawołam.
Devere kilka minut rozmawiał, a potem nie zwracając najmniejszej uwagi na Miszkę poszedł wziąć prysznic. Kobieta wyrzuciła z siebie pomruk niezadowolenia i zaczęła się ubierać.
Śniadanie zjadł w samotności, przyjaciółki już nie było, gdy wyszedł z łazienki. Dopił kawę i opuścił dom. Wychodząc na dwór uderzył w niego podmuch gorącego powietrza, pomyślał o chłodnej sypialni i od razu zatęsknił za swoimi czterema kątami.
Nie miał ochoty zajeżdżać do pensjonatu, ale pod wpływem impulsu szarpnął gwałtwonie kierownicą i skręcił w wąską uliczkę prowadzącą do owego budynku. Opuszczając auto czuł się dziwnie nieswojo, bał się, że Lena odtrąci go. Niepewnie przekroczył próg, w holu panował lekki gwar.
W recepcji stał młody chłopak, a obok niego przyjaciółka babki ukochanej. Machnął jej ręką na przywitanie i poszedł do pokoju, gdzie mógł znaleźć wnuczkę Leandrów. Idąc przez korytarz czuł się jak nastolatek, idący na pierwszą randkę.
Przełknął głośno ślinę, gdy stanął pod drzwiami pokoju Leny. Cicho zapukał - żadnej odpowiedzi. Uchylił je lekko i zajrzał do środka.
Kobieta spała tyłem do wejścia. Maks uśmiechnął się, a chwilę potem położył się obok niej. Wtulił twarz w jej włosy, zaciągając się ich zapachem. Chciałby tak zasypiać i budzić się każdego ranka, Lena to ucieleśnienie jego marzeń i fantazji. Była idealną kandydatką na jego żonę, dodatkowym plusem było to, że jest z nim w ciąży.
Pogładził brzuch, kobieta sennie coś wyjąkała i obróciła się przodem do Maksa. Obrzuciła go sennym spojrzeniem, dopiero po chwili do niej dotarło, że Devere leży w jej łóżku.
- Co tu robisz? - rzuciła bez żadnego wstępu.
- Patrzę jak śpisz - uśmiechnął się bezczelnie i pocałował jej dłoń.
Niepewnie spojrzała w jego oczy, nie wiedziała czy powinna prosić go o pomoc. Przecież kazała mu zniknąć na jakiś czas z jej życia. Żałowała tego co powiedziała, jednak wtedy w szpitalu była tak rozżalona, że to wydawało jej się to jedynym wyjściem. Nie potrafiła patrzeć w jego oczy i udawać, że nic się nie stało. Powoli wstała, podeszła do toaletki. Usiadła ciężko na krzesło i głośno zapłakała.
Devere w ułamku sekundy zjawił się przy ukochanej, przytulił mocno jej drżące ciało.
- Maks, przepraszam! - wybuchła jeszcze gorszym płaczem.
- Cśśś ...- pogładził jej głowę. - Nie przepraszaj, nie gniewam się.
Podniosła pełne łez oczy i złożyła na jego wargach namiętny pocałunek. Podniósł ją do góry, pozwalając by przywarła go niego jeszcze bardziej. Oplotła nogi wokół jego bioder. Oboje oddali się chwili. Wystarczająco dużo czasu spędzili na kłótniach, niedomówieniach i ciągłych rozstaniach.
Godzinę potem leżeli zmęczeni, zatapiąjąc w sobie zakochane spojrzenia.
- Maks, mogę cię o coś poprosić?
- O co zechcesz, księżniczko. Dla ciebie mógłbym góry przenosić.
- Chodzi o moją babcię. Ona... - jej głos lekko się załamał. - Znów zaczęła pić.
- Nie martw się, poradzimy sobie z tym. Myślisz, że przygotowania do naszego ślubu odciągnęłby jej myśli od alkoholu?
- Naszego ślubu? - jej oczy otworzyły się szeroko ze zdziwienia.
- Wyjdziesz za mnie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu od ucha do ucha.
CDN.
myślałam, żeby przyspieszyć trochę koniec tego opowiadania - co Wy na to?