Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 14
Maks przez cały czas przyzwyczajał się do myśli, że będzie ojcem. Pragnął tego dziecka, ale spadło to na niego tak nagle. Teraz martwił się jeszcze o jedną małą główkę. Wciągnął głośno powietrze i wstał. Skierował się w stronę samochodu, wtedy usłyszał strzał, gdzieś niedaleko. Znieruchomiał, spojrzał w stronę lasu. Przełknął głośno ślinę i pomyślał, że Lena mogłaby paść ofiarą takiego huku. Odgonił od siebie szybko złe myśli. Postanowił pojechać do pensjonatu i sprawdzić czy udało się ustalić coś nowego.
Znów przywitał go brak nowych wieści. Zaklął głośno i pociągnął łyk kawy. Jeszcze przed miesiącem nie tknąłby tego zdradzieckiego płynu, a teraz tylko on dodawał mu sił i odpędzał sen. Odsunął pusty kubek i oparł głowę o zagłówek sofy. Tysiące myśli biło się w jego umyśle. Rozległ się dźwięk jego komórki, niechętnie wstał i zerknął na wyświetlacz. Nacisnął zieloną słuchawkę:
- Miszka?
- O, Maks. Nie odbierasz od kilku dni, stało się coś?
-Hm, tak. Nie chcę rozmawiać o tym przez komórkę. Nie wybierasz się przypadkiem do Łeby?
Dziewczyna zjawiła się późnym wieczorem z pizzą i piwem. Rozsiedli się na plaży i przez moment zapanowała między nimi cisza. Miszka siedziała z zamkniętymi oczami, które były mocno podkreślone makijażem. Jej ciało skąpo ubrane, mogło wydawać się bardzo ponętne, ale Devere nie zwrócił na to uwagi. Jego głowę zaprzątał wystrzał, który usłyszał dzisiaj rano. Może jego umysł już szwankuje? Pewnie to jakiś myśliwy, a on wyobrażał sobie po prostu za dużo. Chociaż z jednej strony, jeśli Lena jest tak blisko... Na wyciągnięcie dłoni, nie warto tego sprawdzić?
Azjatka przeniosła wzrok na towarzysza i uśmiechnęła się.
- Mów co cię gryzie - przkryła dłonią jego palce.
Maks spojrzał na nią z ukosa i pokręcił bezradnie głową.
- Nie wiem od czego zacząć - zmieszał się.
-Najlepiej od początku.
Wziął duży haust powietrza w płuca.
- Przyjechałem tu niechętnie, mówiłem ci to już zresztą. Kuzyn namówił mnie na wakacje, na chwilę wytchnienia z dala od pracy. Tego wieczoru miał mi przedstawić kogoś bardzo wyjątkowego, kogo poznał niedawno. Spotkanie odwlekałam w czasie ile się dało, a potem w pubie... - głos mu się załamał. Miszka prztuliła go bez słowa. - Lena. Ona była tam z nim, rozumiesz? Kobieta, której szukałem była tam. Uciekła przede mną, nie dziwiłem jej się. Poszedłem za nią, mimo tego, że wiedziałem, że może być zła i odtrącić mnie. Nie spodziewałem się, że los szukuje dla mnie zupełnie coś innego...
Przerwał i głęboko spojrzał w oczy towarzyszki.
- Oni ją porwali, rozumiesz?! Gdy znów była obok, ktoś mi ją zabrał. -Gwałtownie podniósł się i kopnął stopą w piasek. - To jeszcze nie koniec. Nie martwię się tylko o nią...
- O kogo jeszcze?
Uśmiechnął się blado.
- Będę tatą, Lenka jest w ciąży.
Miszka aż otworzyła buzię z wrażenia, rzuciła się na szyję przyjaciela i głośno mu gratulowała. Nie zdawali sobie sprawy, że niedaleko nich ktoś walczy o życie.
- Jak mogłeś spuścić ją z oczu?!
- Goń się! Zabiję tą małą sukę i po sprawie.
- Zabijesz? To może powiesz mi gdzie ona jest?! Uciekła, rozumiesz?! Uciekła! Zgłosi się na polcię i liczysz kafelki w pierdlu.
Mężczynza obrzucił złym spojrzeniem kierowcę. Przystawiając mu lufę do skroni, wolno powiedział:
- Nie panikuj, ok? Znajdziemy ją, zabijemy i nikt się nie dowie, że to my. Tak? - młody chłopak przytaknął. - Cieszę się, że się rozumiemy.
Głośno się zaśmiał i wrócił do obserwowania cieni między drzewami. Nigdy nie przyzna się przed drugą osobą, że strach paraliżował komórki jego ciała. Ta robota niszczyła zdrowie i psychikę, ale musiał z czegoś żyć. Pierwszy raz ktoś mu uciekł, a widmo więzienia wisiało mu nad głową.
Lena biegła przez las, starając się nie potknąć. Uciekała prawie przez cały dzień. Puszcza wyglądał jakby nie miał końca, a ona kręciła się chyba cały czas w kółko. Drzewa zaczynały ją przytłaczać, przeskakując przeszkodę zahaczyła stopą o gałąź i upadła. Jej ciało stoczyło się z jakiejś górki i wylądowała przy dużym budynku. Zamroczona spojrzała w jego stronę, a po chwili poczuła tylko, że ktoś bierze ją na ręce.
Ocknęła się, gdy słońce wisiało już wysoko na niebie. Jak przez mgłę widziała pochylającą się nad nią białą postać. Wystraszona próbowała odsunąć się, ale poczuła ostry ból w okolicy brzucha.
Do jej uszu dobiegł głos nieznajomego:
- Proszę się uspokoić, jest pani w szpitalu.
Spojrzała na niego niepewnie, obrazy zaczynały nabierać ostrości. Starszy mężczyzna kontynuował:
- Pamiętasz co się stało? Masz mnóstwo siniaków, zadrapań i połamane żebra...
-Co z dzieckiem? - przerwała mu.
- Z maleństwem wszystko w porządku, proszę się nie mawrtwić. Zawiadomić kogoś?
-Hm... Mogłabym rozmawiać z policją? Nie chcę żeby komuś przytrafiło się to co mi - po jej policzkach stoczyły się dwie duże krople.
Chwilę potem w jej pokoju pojawił się bardzo młody chłopak. Nastolatek podeszedł bardzo wolno do łóżka i usiadł na brzegu.
- Dobrze się czujesz?
-Tak, chyba tak... To ty mnie tu przyniosłeś?
- Tak, wypadłaś mi prosto pod nogi. Uciekałaś?
-Uhm - złapała jego dłoń.- Dziękuję, uratowałeś mi życie.
Opowiadanie należy do mnie. Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie fragmentów lub całości zabronione!
zajrzyjcie na te blogi: