Jeszcze noc sie wokół tli, a już wiem że dzień jest zły
zdięcia gwiazd w gazecie, chleb...
I jak zwykle moja tważ bylejaki wygląd ma,
a na włosach jakiś spraj.
Pale w piecu, ciepło jest, moje wiersze, troche wstyd,
gdzieś na ścianie dyplom mam,
trzecie miejsce w skoku w dal.
Znowu na nic przydał sie, lepiej chyba pójde spać,
nie oglądaj moich zdięć...
Bo nie ma we mnie nic, i nic nie jestem watr,
a czerwień mojej krwi, to tylko jakiś żart.
I zapominać chce, tak często jak sie da,
że nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart...
Ty pilnój moich snów i przychoć kied chcesz,
te chwile z moich dni do jednej dłonie zbierz.
I nie pocieszaj mnie, i tak tu będe stał,
bo nie ma we mnie nic, i nic nie jestem wart...
Kto nienawidzi świąt i na samą myśl o nich puszcza pawia ręka do góry...
Ciao^V^