Szósta rano, świąteczny poranek
Żadnych cieni
Żadnych przemyśleń.
Policzek do policzka
w Twoim chłodnym uścisku.
Tak delikatnie, tak rozpaczliwie
jak rzeźnia.
Wbiłaś nóż
w swoje serce.
Mówiąc:
"Kocham Cię, tak bardzo. Teraz musisz mnie zabić."
"Kocham Cię,
tak bardzo.
Teraz musisz mnie zabić."
Jeżeli byłbym Twoim wampirem
pewnym jak księżyc...
zamiast zabijać czas,
mielibyśmy siebie,
do czasu, aż wzejdzie słońce,
Gdybym był Twoim wampirem
nikogo nie czekałaby śmierć.
Otulałbym w dłoniach
Twoją twarz.
Myślałbym,
że nasz czas nadszedł.
Wydobywanie Twojego uśmiechu
moim językiem, jak szpadlem.
W miejscu serca jest przepaść.
Razem zbudowaliśmy ten grobowiec,
I nie wypełnię go sam.
Poza nawiasem,
wszystko jest ciemnością
z której nie ma powrotu.
Jeżeli byłbym Twoim wampirem
pewnym jak księżyc...
zamiast zabijać czas,
mielibyśmy siebie,
do czasu, aż wzejdzie słońce,
Gdybym był Twoim wampirem
nikogo nie czekałaby śmierć.
Otulałbym w dłoniach
Twoją twarz.
Myślałbym,
że nasz czas nadszedł.
Kartki naznaczone krwią,
w kształcie Twojego serca.
Tutaj się to zaczęło...
Kartki naznaczone krwią
w kształcie Twojego serca.
Tutaj się to zaczęło,
i tutaj się zakończy.
Znów nadchodzi księżyc.
6:19 i wiem, że jestem gotowy.
Wywieź mnie w góry.
Ty spłoniesz,
a ja zjem Twoje prochy.
To niemożliwe, ale na okrągło uwodzimy
nasze zwłoki.
Jeżeli byłbym Twoim wampirem
pewnym jak księżyc...
zamiast zabijać czas,
mielibyśmy siebie,
do czasu, aż wzejdzie słońce,
Gdybym był Twoim wampirem
nikogo nie czekałaby śmierć.
Otulałbym w dłoniach
Twoją twarz.
Myślałbym,
że nasz czas nadszedł.
Poza nawiasem,
wszystko jest ciemnością
z której nie ma powrotu.
Poza nawiasem,
wszystko jest ciemnością
z której nie ma powrotu.
Tutaj się zaczęło,
tutaj się zakończy.
Znów nadchodzi księżyc.
Marilyn Manson