Przeglądając wiele Waszych blogów kochane Motylki, pomyślałam, że to nie dla mnie. Twierdziłam, że potrafię sama dać sobie radę z dietą, bilansem, ćwiczeniami.
Wróciłam dziś z imprezy. Nagle zabrałam się za słodycze. Zaraz potem żałowałam tych wszystkich zjedzonych kalorii, czułam się ciężka, wydęta. Chciałam to zwymiotować. Siedziałam pół godziny nad kiblem. I nic.
Nie potrzebuje tego! To dobre dla mięczaków! Powinnam zawziąć się w sobie i zacząć od nowa. Nikt z najbliższego otoczenia raczej nie będzie mnie dopingował. Zrozumiałam istotę zakładania bloga. Liczę na Wasze wsparcie. Jesteście dla mnie wzorem do naśladowania!
No to zaczynam!