lata lecą a ja z każdym dniem ubieram się w coraz to nowsze doświadczenia. w tym momencie przekonałam się o wielu rzeczach, które niby wydając się oczywiste pozostawały dotychczasowo dość odległym tematem.
czasami potrzebujemy gwałtownego zderzenia twarzą w ziemię, by zrozumieć pewne rzeczy i funkcjonowania, szczególnie trudno jest wtedy, gdy coś nad czym nie mamy całkowitej kontroli uświadamia nas w tym, że to w co dotychczas wierzyliśmy i za co byliśmy w stanie oddać całego siebie, co wydawało nam się pewne jest zupełną odwrotnością i złudnym idealizmem, który z upragnieniem przez tyle czasu wyznawaliśmy.
na dzień dzisiejszy nie postawię stwierdzenia, że coś jest wieczne tym bardziej, kiedy jest ulotne tak jak wypalane przez nas jointy - cóż za prymitywne porównanie, a jednak tak bardzo adekwatne do sytuacji.
po długim czasie nieobecności mojego umysłu w głębszych strefach intelektualnych pozostaję kaleką mentalnym, a brak umiejętności skupiania się nad jedną rzeczą nie uległo jakiejkolwiek zmianie bo po co orbitować wokół konkretnego tematu skoro można po nich skakać ze znacznie większym zaciekawieniem i zainteresowaniem.
drzwiczki mojej klatki się otworzyły, a ja znów jestem wolnym ptakiem gubiącym się we własnym surrealizmie.
człowiek to najbardziej zdefektowany i samodestrukcyjny twór jaki powstał, zaś ludzka egzystencja jest efemeryczna i chuj.