Te dzieła z octanu
braki muzyki
Każą Ci równać do marcepanu
A Ty masz w nie włożyć
Licząc w kantorku
Miliony myśli
Z wczorajszych myśli
umieszczonych w worku.
Natchnienie - muzyka.
Nie słucham od dawna
dźwięków nawoływań
wykształconych Einsteinów.
Ja słucham wahadła
Zegara ściennego
Co liczy mi kolejne
westchnienia z mojego
życia, co bańką się stanie mydlaną
I pęknie na dwoje
polane wygraną
Utworzy dwie bańki.
I wróci marcepan, tak drogi jak złoto
I obiecuje, że zjem go z ochotą
I będę nim cieszyć swe ziemskie porażki
I będę się razić kolejną niecnotą.
Drodzy katolicy
Słów nawoływanie
Na ciężkim betonie
Czekanie, klękanie.
A moje nędzne słowo
Niech prośbą się stanie.
Czy każdego z nas czeka z próśb słonych wybaczenie?
Czy w kazdym człowieku w zbawieniu - spełnienie?
Póki co cieszę się słodyczą marcepanu
I zostawiam Bogu na ucztę zaproszenie.
Tylko czasem patrząc w niebo i przed siebie .O! Natchnienie.
Cięzkie z piersi wydobywa się najprostsze z tych - westchnienie.
Święta, święta, kurcze, to były dobre święta! W nowy 2012 mam nadzieję, że przyjmę troszkę inny stosunek do życia, niż to co opisałam w powyższym wierszyku.Czy jest sens w ogromnej odpowiedzialności? Jak sądzę, na pewno, ale czy przyjdzie mi się o tym przekonać?
Póki co - SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU i braku postanowień ; )