Odpowiedzialność. Własnie to uczucie kurczowo się mnie trzyma, i będzie to robić przez najbliższy tydzień..
Nie wiem czy czuję się przez to zadowolony czy nie, odczuwam dziwne ssanie w żołądku, poczucie niezależności wiąże się z samotnością, a nawet strachem, dochodzę do wniosku że moje myśli wysłuchuje jedynie pusta przestrzeń internetu, która nawet nie raczy odpowiedzieć mi choćby echem. Czytając mój wpis, często glupieję od tej wielowątkowości i ciągłej zmiany kierunku myśli, jakbym w ogóle miał obrać jakiś konkretny kierunek. Zastanawiam się tylko do czego w tym obłąkanym życiu dojdę?
Czerpię spokój i wyciszenie z domowych obowiązków czynionych z własnej woli, aż się miło na sercu robi gdy tylko spoglądam na ten całkowity brak chaosu, wszytsko na swoim miejscu, i nie wygląda jak bitewne pole.
Aż przyjemnie posiedzieć i sączyć herbatę otulonym zewsząd brązowym kocem, przeszywając spojrzeniem półmrok pomieszczenia. Chciałbym oderwać się od szkoły, męczy mnie to. Oszalałbym chyba gdybym chodził do jakiegoś profesjonalnego liceum na wyższych obrotach, cieszę się z aktualnego stanu rzeczy, po prostu grunt że nie jest gorzej, a naprawdę mogloby być. Czemu nie można być idealnym? Z drugiej strony świat pełen idealnych ludzi byłby śmiertelnie nudny.. Dyskusja na temat książek, zgadzam się w 100% lecz, wtrącę że książka jest dla mnie czymś więcej niż stertą papieru zawierającą cudze myśli mówiące nam jak żyć, to inny świat sam w sobie, odrywa od rzeczywistosci uśmierzając ból, odrywając z otępienia. Może jestem inny, ale lepiej być sobą niż udawać kogoś innego, i jeszcze być za to kochanym.. już wolę nienawiść, choć nie przyprawia mnie ona o uśmiech. Gdy idę ulicą widzę mnóstwo ludzi, choć chętnie się od nich odcinam, zaszywam niczym spłoszona wiewiórka i staram się zrozumieć, mam wrażenie że nie jestem jednych z nich, nie chcę nim być. Widząc jak zepsute jest dzisiejsze społeczeństwo mogę jedynie załamać ręce, znam wielu ludzi którzy podzielają moje zdanie, należą do ludzi rzadko spotykanych, tych ludzi o dobrych sercach i trzeźwym spojrzeniem na świat, z takimi właśnie ludźmi mógłbym budować na nowo świat, no ale bądźmy szczerzy, żadne z nas nie jest Bogiem. Ludzkość jest rakiem który powoli zabija naszą planetę.
Miesiąc zwany listopadem napawa mnie przerażeniem, dominującym uczuciem który skrywa za swoimi plecami wiele innych, takich jak ciekawość, nadzieja i przygnębienie.
Nie jestem ani smutny ani wesoły, przygnębienie zniszczyłoby moją chęć do działania, mógłbym zwinąć się w kłębek i nie wychodzić do ludzi, co i tak już teraz robię naprawdę rzadko, ale muszę działać, by utrzymywać moją psychikę przy życiu dostarczając jej czegoś w rodzaju kroplówki, wesoły nie jestem bo logicznie myśląc nie mam za bardzo z czego się cieszyć, może uśmiecham się podczas snu?
Tego nie wiem, zapewne nigdy się nie dowiem, wiem tylko tyle że jest jeszcze ktoś kto nie da mi spaść, choćbym mu wbijał nóż głęboko w jego ramie, to mnie nie puści, lekceważąc jad napływający z moich żył. Ściskając z determinacją dłoń swojego przyjaciela.
Nie chcąc akceptować otaczającego mnie świata zaszywam się w jego ciemnych kątach, by po chwili zatracić świadomość w zupełnie innym świecie gdzie zdarza mi się czasem uśmiechnąć.
Życie nauczyło mnie dystansu, choć wciąż popełniam proste i wyuczone na pamięć błędy, brak cierpliwości i lepszego opanowania wrzuca mnie na same miny, grunt że jeszcze czasem coś da się odkręcić i naprawić.
A jeżeli doczytałeś/aś do tego momentu, to muszę Ci przyznać.. naprawdę nie masz co robić w domu.
Chłód boleśnie wbija mi się w ciało, falami, zmuszając to mimowolnych wstrząsów.. tak pora już się położyć.
http://www.youtube.com/watch?v=xNbjPL5UvKE
I have to stop myself, I'm saying something that,
I should not never thought..