To smutne, a zarazem tak bardzo frustrujące,
że poświęciłaś mu każdą minutę swojego wolnego czasu,
byłaś na każde jego zawołanie,
gdy było mu źle, martwiłaś się o jego życie,
mając gdzieś swoje własne.
Byłaś dla niego zawsze i wszędzie,
a on odchodząc nie poświęcił Ci nawet dwóch minut,
by wyjaśnić swoją decyzję...
po jaką cholere znowu to wszystko było ?