Przez gęstwinę życia
Przedziera sie niezdarnie
Nie mając siły by sam dojść
Pomocne dłonie mu wyciągnięto
I sunie się tak przed siebie
W kierunku światła białego
Zostawiając za sobą
Miejsce poczęcia bytu
Już za chwilę
Wyda z siebie pierwszy płacz
Ujrzy najdroższą mu osobę
Pierwszą, prawdziwą miłość
- Matkę.