Jak zwykle dobrze szło i wszystko popsułam. Doznałam kontuzji nogi podczas biegania, odpuściłam sobie ćwiczenia i od nowa wpadłam w bagno jedzenia bez opamiętania. Zaczynałam z Wami z wagą 83kg. Wczoraj ujrzałam 90kg. Myślalam, że to przenigdy nie nastąpi, a jednak! Chwile załamania mam już za sobą. Koniec użalania się nad sobą. Jak tak dalej pójdzie to wakacje spędzę przed tv, wpieprzając wszystko co stanie na mojej drodze. Nie chcę, żeby tak to wyglądało. Chcę być chuda. Tak, chcę naprawdę.
Może już jestem nudna i może już się powtarzam, ale zaczynam od nowa. Od jutra. Koniec z obżeraniem się na noc. Wprowadzam zdrowe jedzenie i przede wszystkim jem z umiarem. Obowiązkowo ćwiczenia. Będę znęcać się nad swoim ciałem na treningach. Niecałe 4 miesiące do lata. Czas najwyższy. Choćby kontuzjowana noga miała mi uschnąć to dam radę.
Muszę przejąć kontrolę nad swoim ciałem, nad swoim życiem. Bo chyba nie pozwolę na to, aby jedzenie mną rządziło? Dziś w kościele ksiadz mówił właśnie o pokusach. Że nie należy od nich uciekać. Należy umacniać swoją wolę patrząc na nie. Mi pozostaje "tylko" odkochać się w jedzeniu. Nie wiem kiedy w to popadłam, ale to najgorsze bagno..
Masa nauki, masa lekcji..
Wczoraj zrobiłam generalny porządek w pokoju, z szafek zniknęło 182827436811 niepotrzebnych rzeczy. Od razu inny pokój. Jeszcze mam 1 pomysł, aby uczynić go idealnym, ale to może w następny weekend :)
"Jeśli miłość coś znaczy to musi dać znać" A tak mnie wzięło na wspomnienia http://www.youtube.com/watch?v=4DZGoeCJB_Y <3