Ostatnimi czasy rozpisuję się na tematy wyższe, staram się objąć umysłem coś więcej poza małym światem nastolatki. Nie oznacza to, że ten "mały świat" czasem mnie też nie dotyka.
Możliwe, że chcąc wspiąć się na ten wyższy poziom świadomości, zapomniałam uporządkować najprostszych spraw, tych najbliższych mojemu sercu. Nie przywiązałam wystarczającej uwagi do własnego dobrego samopoczucia, skupiłam się na osobach wokół mnie. Gdzieś tam po drodze zgubiłam umiejętność zaspokajania własnych potrzeb, nie zadbałam o to, by czuć się potrzebną i ważną.
Chyba każdy z nas chce to czuć, prawda? To pomaga przebrnąć przez codzienność i rutynę. Myślę, że właśnie ludzie dlatego się wiążą.. Żeby poczuć bezpieczeństwo i akceptację. W pewnym momencie przestaje nam wystarczać to, co dostajemy od rodziców i szukamy osób, które mogłyby nam to zapewnić, które mogłyby nam udowodnić, że jesteśmy jednak warci więcej, niż myślimy.
W momencie gdy już znajdziemy taką osobę, stajemy się większymi egoistami, niż byliśmy wcześniej. Staramy się robić wszystko, żeby uszczęśliwić tę drugą osobę. Co ja właśnie przeczytałem/łam? tak, dokładnie o to chodzi. Brzmi paradoksalnie, ale właśnie tak jest.
Uszczęśliwamy tę drugą osobę dlatego ŻE ICH SZCZĘŚCIE DAJE NAM SZCZĘŚCIE. Zależy nam na tym, by ta druga osoba była z nami szczęśliwa, bo to znaczy o naszej wartości, pokazuje, że jesteśmy na tyle dobrzy, kochający, wspaniali, że potrafimy obdarzyć kogoś szczęściem.
Brzmi idiotycznie? Moim zdaniem odrobinę tak.
Ja też chcę się stać egoistką i obdarzyć szczęściem.