Zdjęcie stare, z Riverem, zaiste.
Tym oto fatalnym i przywołującym dużo wspomnień zdjęciem rozpoczę moją działalność na tej jednej wielkiej kupie gówna.
Mimo wszystko, może być całkiem fajnie.
Mimochodem próbuję uciec przed autodestrukcyjną rozpaczą emocjonalną, która całkiem dawno dopadła mnie po rozstaniu z osobnikiem, widocznym na zdjęciu.
Wdupcam właśnie paczkę Lay'sów, cebulkowe, mniamsi.
Pewnie po tym przytyję i nie zmieszczę się w jakiekolwiek ciuchy, zaiste.
Jednakże mam doła, wolno mi.
Jutro chyba z Chels się wybierzemy .... na basen, może?
Będę musiała wcześniej wstać, aby posprzątać w pokoju, w końcu by się przydało.
Jakość zdjęcia do duuupy, wiadomo. Jak spaślak-barbie robi fotkę, to potem pikselami zarzuca na prawo, lewo i w drzewo.
Fajne miałam wtedy włosy. Zastanawiam się nad obcięciem grzywki, co sądzicie, baranki?
No dobra, spadam. Chyba z Chels idziemy na spacerek.
Ave.