Miała zielone oczy i włosy tak rude, że niemal pomarańczowe. Czasami przypatrywała się Peterowi długo i intensywnie, ale rzadko się do niego odzywała. Zawsze wyglądała na smutną, bez reszty pogrążoną w swoich myślach. Peter dużo o niej rozmyślał, choć nie był pewien dlaczego.
Gdy tak stał w sierpniowy wieczór, a morze obmywało mu stopy, Peter nagle zrozumiał coś bardzo oczywistego i przerażającego: pewnego dnia opuści grupę, która biegała jak szalona po plaży, i dołączy do tej, która siedziała i rozmawiała. Jak mógł się cieszyć z perspektywy życia spędzonego na siedzeniu i rozmowach? Albo załatwianiu różnych spraw i chodzeniu do pracy. Bez żadnych zabaw, nigdy żadnej radości.
Upił łyk kawy. Była wstrętna, smakowała jak spalony karton, który ktoś zmielił i ugotował w wodzie z kąpieli. Ale popijał dalej, bo nie chciał, żeby ktoś się domyślił
jedynie Gwendoline rzuciła mu krótkie spojrzenie zielonych oczu.
Inni zdjęcia: Ja nacka89cwaWieczór nad jeziorem andrzej73... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24