Znowu tu jestem.
Znowu bez sensu.
Chyba coś się kończy.
No to coś będzie musiało się zacząć, no nie?
Gdzieś przepadłam.
Zgubiłam się.
Znalazłam sens zbyt późno.
Bym w ogóle mogła go przywrócić.
Nie pomagasz.
Pogarszasz sytuację.
Już dotarło do mnie to rozwiązanie.
Czuję się beznadziejnie.
Jak osoba uwięziona w tonącym samochodzie.
Szamota się, chociaż wie, że ostatnie drobinki tlenu uciekają z jej płuc.
Czy jestem silna?
Nie.
Czy chcę być?
Jak najbardziej.
Zero życia.
To jest hasło dnia.
Nieco optymizmu.
Nic nie trwa wiecznie.
Po to jest gorzej, żeby potem znaleźć lepsze rozwiązanie.
Pomóżcie mi.
Śmierć jest wyjściem.
Ale nie jedynym.
Mam zacząć żyć ze sobą?
Nie umiem.
Nie ma już tamtej mnie.
Nie ma jej teraz, kiedy cholernie jej potrzebuję.
Dlaczego?
Nie mam pojęcia.
Jestem pusta.
Zero uczuć.
Może powracam?
Niczego nie nazywam.
Chyba jednak nie jestem gotowa.