Rozdział 32
* Oczami Amelii*
Minęły dwa miesiące już a ja dalej nie umiem się pozbierać. Jakoś nie potrafię myśleć pozytywnie o tym wszytkim. Przyjaciele bardzo mnie wspierają i pomagają mi. Wiem powinnam ruszyć dupę i być szczęśliwa bo moi rodzice nie chcieliby żebym była smutna i jestem za młoda, żeby kisić się w domu jak ogórek w słoiku, ale to chyba jeszcze nie pora na żadne szaleństwa. Przez ostatni czas jednak nastąpiło kilka zmian w moim życiu, które miejmy nadzieję, że wyszły lub wyjdą mi na dobre.Jedną taką była na przykład decyzja o tym, że wracam do Barcelony. Nie wiem czy na stałe, czy może na kilka miesięcy, ale po prostu tyle mnie tu nie było, że muszę. A poza tym dziewczyny zagroziły mi, że jakby mi przyszedł do głowy pomysł powrotu do Polski to one lecą razem mną. Nie miałam wyboru. Ale jednak najbardziej się cieszę z dwóch rzeczy. Pierwszą jest wiadomość o tym, że Dawid przyleciał tu na całe i okrągłe 2 miesiące, by nagrać teledysk do swojej najnowszej piosenki promującej nowy album. A drugi to taki, że Neymar i ja przez tą całą sytuację bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Może nie jest jeszcze tak jak kiedyś, ale to jest do tego niedaleka droga. Jednak ja narazie nie planuję być w żadnym związku. Po prostu jak narazie wolę być singielką bez ograniczeń.
Wstałam, umyłam się, ubrałam się, zjadłam śniadanie z moim tymczasowym wspólokatorem i wróciłam do łóżka. Było moją fortecą. Uwielbiam w nim leżeć. Ono tyle przeżyło, że lepiej nie mówić. Ledwo położyłam zwłoki na miejscu a już ktoś mnie zaczął nawiedzać. Był to Dawid, który ogłosił, że wychodzi na plan. Kiwnełam głową, że rozumiem i przykryłam się po głowę kołdrą. I to dosłownie. Założylam słuchawki na uszy i z muzyką leżałam spokojnie z zamkniętymi oczami do momentu, aż jakaś bezmózga łamaga ściągnęła ze mnie moją kołderkę.
- Bezmózga łamago, wiedz, że już nie żyjesz- wysyczałam przez zęby.
- Chcesz zabić taką piękną i przystojną osobę jak ja? - spytał a ja otworzyłam oczy.
- Tak, chcę.
- Nie szkoda ci będzie?- spytał ze smutna minę.
- Nie bardzo.
- Aha, dzięki, przynajmniej wiem już ile dla ciebie znaczę.- udał minę obrażonego i wyszedł. Po sekundzie znowu wszedł i bez słowa walnął się prosto na moje nogi. Może się wydawać, że on jest lekki, ale w rzeczywistości tak nie jest.
- Ranisz moje serce - powiedział po chwili.
- A ty ranisz moje nogi a jakoś żyję- popatrzył się na mnie a w jego oczach było widać, że coś planuje. Po 2 dwóch sekundach się dowiedziałam. Wstał i się na mnie rzucił a potem zaczął łaskotać. Teraz to już ma ostro przesrane.
- Albo mnie zostawisz teraz po dobroci, albo źle się dla ciebie skończy - mówiłam przez śmiech.
- Ciekawe jak? Bo jak narazie widzę to ta twoja zemsta słabo ci wychodzi - mówił śmiejąc się i odsłaniając te piękne i cudownie białe ząbki. Co za uśmiech. Niech w reklamie Listerine wystąpi. A nie przepraszam, już to zrobił.
- A chcesz się założyć?- nie czekając na odpowiedź kopnęłam go w czułe miejsce i zaczął się zwijać z bólu. Wcale go tak mocno nie walnełam, niech nie przesadza. Wstałam z łóżka i zostawiając go zeszłam na dół. Walnęłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Latałam tak po każdym kanale aż w końcu pan "Bolą mnie jaja od lekkiego uderzenia i to od dziewczyny" przyszedł do mnie i usiadł na fotelu przede mną.
- Wybaczam ci to co zrobiłaś mi przed chwilą ale musisz mi to jakoś wynagrodzić. - powiedział poważnym głosem.
- No ciekawe jak? Co najwyżej mogę ci jeszcze poprawić.
- Nie, otóż ty Amelio pójdziesz dzisiaj ze mną do klubu na imprezę
- Nie chce mi się, wolę posiedzieć w domu przed moim przyjacielem telewizorem i jego kolegą pilotem
- To chociaż do Shakiry, bo nas zapraszała
- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, jasne? Czy mam powtórzyć? - powiedziałam powoli. Może mnie zrozumie, ale ja po prostu nie mam ochoty nigdzie wychodzić bo nie mam ochoty się bawić a po drugie nie chce mi się i muszę pilnować pana Dawida bo on się jeszcze zgubi i co ja bez niego zrobię?
- Ale wiesz, że kiedyś nadejdzie ten czas kiedy będziesz musiała wyjść do ludzi albo na jakąś imprezę
- To jak nadejdzie to i odejdzie, a teraz przepraszam, ale leci serial ,który chcę obejrzeć tak więc, jeśli możesz... - powiedziałam a on wstał, podszedł do telewizora i go wyłączył. Zastawił włącznik i czuję, że zaraz nam tu wybuchnie niezły wulkan.
- Dziewczyno ogarnij się!! Ty masz 23 lata! Musisz się bawić i korzystać z życia a nie użalać się nad sobą jak 69- letnia bacia z schroniskiem kotów, która narzeka, że koty jej zdechły! Ja rozumiem, możesz się źle czuć, bo to jest jednak tragedia. Rozumiem też, że może być ci ciężko po takiej stracie ale, kurwa dziewczyno! Musisz zacząć znowu zacząć normalnie funkcjonować, a nie izolować się w swoim pokoju! To ci nie rozwiąże problemów! Jak się bedziesz tak nad sobą użalać to to ci nic nie da!- i wulkan wybuchł. On ma rację. Siedzę i gówno robię, ale dla mnie to jeszcze za wcześnie. Niech się postawi w mojej sytuacji, i dopiero się wypowie.
- To jest moje życie i nic ci kurwa do tego!- odkrzyknęłam.
- Może to jest twoje, życie ale ja nie będę patrzył jak osoba którą kocha sobie niszczy to życie!- krzyknał a ja ustałam jak wryta...
Odrazu chcę powiedzieć i podziękować i jeszcze zadetykować ten rozdział przecudownej Wiktoriii (NEYFOREVER <3) dzięki, której ten rozdział się pojawił i następne 50 rozdziałów również, gdyż od dzisiaj została w pewnym sensie współautorką tego opowiadania :) Także dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam :*