Patrzyli na siebie tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Nie miało już znaczenia, że mijali się codziennie, w sklepie, w pracy, i tak naprawdę stali się swoją codziennością na tyle, żeby przestać się zauważać.
Stali tak, w tej ciemniej bramie, mając dla siebie tylko kilka minut. Za chwilę zaczną ich szukać.
- Ty chcesz faceta, który będzie mężczyzną, a nie chłopcem, a ja chcę czegoś czego nigdy nie będę mógł mieć - powiedział i wtedy to nagle stało się tak niemożliwie oczywiste, tak proste, że obojgu mało nie odebrało tchu.
Chwyciła go za rękę i podeszła tak blisko, że mógł poiliczyć kropelki wody na jej włosach, przecież ciągle padało. Czuł jej zapach, zapach zmęczenia, wódki i mentolowych papierosów, połączonych z jej słodkimi perfumami. Zapch, który nie miał żadnych logicznych podstaw, żeby tworzyć jakąkolwiek charmoniczną całosc, ale może właśnie dlatego był tak piękny i uwodzicielsko niepowtarzalny.Tak jak to, co własnie się działo. Nigdy się tego nie spodziewali, mijając się codziennie rano w drzwach do klatki.
Myśli mknęły przez jego głowę jak szalone... kiedy to się zaczęło? Kiedy pomógł jej z kołem przy samochodzie, czy kiedy oddała klucze do pralni razem z płaszczem, i czekała u niego aż wrózi jej facet? A może wtedy, kiedy przytłoczona samotnością, kiedy on wyjechał, zapraszała go codziennie na kawę i śniadanie, bo poprostu nie potrafiła gotować tylko dla siebie?
A może, kiedy w rocznicę śmiercy Marii zapił się, i zamiast do siebie, wszedł do niej do mieszkania, i opowidział całą tą cholerną historię? A może, kiedy już się zaprzyjaźnili i pojechali z jej przyjaciółkąą do klubu, i kiedy wystawiła sobie kolano, a on spędził z nią całą noc, przytulając kiedy lekarz nastawiał jej to na żywca?
Nie znał odpowiedzi na to pytanie, ani na wiele innych. I nie chciał ich znać. Jej facet jak zawsze był wielkim nieobecnym, zostawiając ją samą, a on chciał jej tak bardzo...
Tylko ona wiedziała jaki jest. Że sypia z każdą, i że nie może sobie znaleźć miejsca. Opowiadał jej o wszystkich kobietach, z którymi spał, a ona śmiała się i zawsze podpowiadała, którą wybrać na kolejną noc. I żadko się myliła.
Tylko on wiedział, że pod tą powłoczką kobiety sukcesu kryje się bardzo nieśmiała,niepewna siebie dziewczyna, pisząca piękne wiersze, które wydawała pod pseudonimem. Że kocha zwierzęta i z nimi rozmawia, i tak bardzo garnie się do ludzi, jak nie umie ich przy sobie utrzymać.
Absurd. Przecież on by jej nigdy nie zostawił.
Spojrzał na nią jeszcze raz. W lewym konciku oka pojawiła się smuga od czarnego tuszu, rozmazana przez letni deszcz, a w tle zagrzmiało, co spowodowało, że całe jej ciało lekko drgnęło. Przytulił ją, a potem lekko, delikatnie, podniósł przejechał palcami po jej policzku. Nie oparła się.Patrzyli sobie w oczy, smakując każdy gest i każdą mikrosekundę tej chwili. A potem zamknął oczy i wtulił swoje wargi w jej. Były ciepłe i wilgotne, z lekkim posmakiem jakiegoś błyszczyka. Poczuł jej dłoń na swoim ramieniu, jak wpija w niego palce, i to przełamało ostatnie granice.
Chwycił ją na ręce i poniósł do swojego mieszkania. Zamykając drzwi, myślał już tylko o tym, że w tym szaleństwie jest szansa, że jutro cały jego przedpokój zajmą jej ukochane buty na koturnie a w łazience znajdzie się mnóstwo kosmetyków, których przeznaczenia nawet nie będzie próował się domyślać.
I że marzył o tym od zawsze. I że cuda się zdarzają.