Pochłonęła mnie też dzisiaj konteplamcja własnego wnętrza. Doszłam do smutnych, acz oczywistych skądinąd wniosków, że o tyle, o ile dotychczas mogłam przełożyć sobie okropne wszystko na następny rok nauki, tak ten, który ciągle przede mną, nie będzie już miał litości. Przerażająca to i podniecająca zarazem myśl, że na przestrzeni kilku miesięcy trzeba będzie dokonać iście poważnych decyzji. Być może nie będzie tak źle, ale mając na uwadze moją skłonność do wpadania w panike i wyobrażania sobie wszystkiego w czterokrotnie gorszej rzeczywstości zapowiada się ciężki rok. Pełen pracy i tęsknoty. Ale ja chcę działać po swojemu, omijając schematy i utarte ścieżki.