To jest jedno ze zdjęć, o których Ci wspomniałem. He, he! Wczoraj po południu ogarnęła mnie taka obojętność, że zdziwić się można. I zdaje się, że nie znam tego przyczyny. A może znam? Oczywiście przyczyną jestem ja sam i moja, jak to zwie matka moja - "chora filozofia", gdzie osobiście nie uważam, by było to trafne określenie. Co prawda "chora" może i tak, lecz "filozofia"? To określenie jest raczej nie na miejscu... Tobie z mej przyczyny było przykro (powiedziałaś, że nawet nie wiem jak bardzo). Teraz pewno też nie jest Ci dużo lepiej (o ile w ogóle jest lepiej). Wracając do mojej chorej filozofii, napiszę tylko o obojętności i postaram się krótko, bo ta notka i tak już stała się zbyt długa.
Wychowałem w sobie potwora oziębłości.
Co po przebudzeniu ostudzi żar namiętności.
Przybywającego z krainy nicości.
O sercu z lodu, nieznającego miłości.
Obojętność imię Jego!
A ludzkie życie?
Rzecze, to nie dla niego!
I bierze się za picie.
Czysty Twój umysł sączy.
Kiedy to się skończy?
Ależ mi się napisało! Krótko, ale jak? Sami oceńcie. He, he! Miałem napisać zwyczajnie o obojętności, która mnie (i przeze mnie innych, nad czym najbardziej boleje) czasem nęka, ale co? Może kiedy indziej zdołam to uczynić. Jeśli oczywiście będzie to możliwe na tym blogu. Ponieważ umysł mój rzecze mi, że bardzo możliwe jest, iż jeszcze dzisiaj blog ten zostanie zlikwidowany.
<tuli Lady Trup...>