Kiedyś nie mogłam zrozumieć ludzi, którzy najchętniej zatrzymaliby dziecko w beciku i żałują każdego upływającego dnia.. Było tak dopóki sama nie zostałam mamą.. Oczywiście chwilami wprost nie mogę się doczekać, pragnę zobaczyć jaki mój synek będzie za rok, dwa, za dziesięć lat.. To istny cud - dziecko, nasze własne, lecz zarazem dziwnie obce. Z każdym dniem coraz bardziej samodzielne, coraz mądrzejsze i coraz bardziej zaskakujące.. Pamiętam jak wczoraj powrót ze szpitala do domu, pierwszą kąpiel, pierwszy uśmiech, a dziś rano obudziłam się i zobaczyłam moje dziecko jak raczkuje w stronę niebieskiego, pluszowego misia.. Chciałabym mieć pewność, że mój syn będzie dobrym człowiekiem.. Kocham go bezgranicznie, taką zupełnie inną miłością.. Bezwarunkową, słodką, dającą najwięcej radości.. Od siedmiu miesięcy codziennie doświadczam niewytłumaczalnie wspaniałego, a zarazem potwornie absorbującego cudu jakim jest posiadanie dziecka.. Mały człowiek, związany ze mną nierozerwalną więxią, a jednocześnie indywidualna osoba.. Serce z serca, ciało z ciała, ktoś zupełnie inny, a tym samym taki jak ja..
Nie wyobrażam sobie teraz czym było życie bez Oskarka, mojej najpiękniejszej kruszynki..
Wpis powstał pod wpływem impulsu i świadomości, że mój maleńki syneczek kończy jutro siedem miesięcy.. To niesamowite jak czas szybko ucieka.. Każda chwila jest bezcenna i niepowtarzalna..
"Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy.."